Zasiedliśmy wczoraj w zakarpackiej knajpie na starym
mieście w Pradze. Nie muszę dodawać, że ściągnęła mnie do tego miejsca
ukraińska flaga wisząca nad drzwiami. Restauracja serwuje kuchnie czeską,
słowacką, ukraińską i węgierską, taki mix z pogranicza.
Dostaliśmy menu po
ukraińsku i angielsku. Obsługa dość szybko zorientowała się, że ma do czynienia
z Polakami. Zamówiliśmy trochę jedzenia a do tego wino i piwo. Po jakimś czasie
zaczęła się muzyka na żywo. Gość śpiewał przygrywając sobie syntezatorem i
dodając podkład z jakiegoś ustrojstwa. Po dwóch kawałkach śpiewający przywitał
swoich polskich gości (czyli nas) dziękując nam Polakom za wsparcie w czasie
rewolucji i od razu przechodząc do piosenki zespołu Taraka „Podaj rękę Ukrainie”,
nagranej specjalnie dla ludzi stojących na Majdanie. W jeden z zimowych dni
rewolucji piosenkę o umówionej porze nadały wszystkie polskie media
elektroniczne.
https://www.youtube.com/watch?v=QtClmp3zQBc
Poczuliśmy się nieco wyróżnieni. Facet w ten sposób
dziękował nam, Polakom za wsparcie jakiego udzielił im nasz kraj i zwykli
Polacy stojący razem z nimi na Majdanie, zbierający pieniądze i środki
opatrunkowe, zapewniający wojskowe samoloty ewakuacji medycznej dla najciężej
rannych. Ukraińcy to doceniają. Gość nawet nie wiedział jak dobrze trafił.
A potem już poszło. Okean Elzy „Bez Boju”
https://www.youtube.com/watch?v=VyAdbv9vooc
To jedna z piosenek wspierających rewolucję, słynnej
ukraińskiej grupy rockowej.
Potem było już tylko lepiej. Zestaw polskich
piosenek weselno – biesiadnych, które śpiewaliśmy razem z wokalistą, wzbudzając
niemałe zainteresowanie dwóch azjatycko – japońskich par również siedzących w
knajpie. Nawet robili nam zdjęcia.
Impreza rozkręcała się coraz bardziej. Zaczęły się
tańce. A właściwie to wspólny polsko – ukraiński dansing ze wspólnymi tańcami
wraz z obecnymi tam także Ukraińcami. W międzyczasie gdy wyszedłem na zewnątrz
by zaczerpnąć powietrza, pogawędziłem sobie z akurat palącym papierosa
kelnerem. Opowiadał mi, że ktoś ciągle zrywa im ukraińskie flagi i że to na
pewno Ruscy ale nie ci co żyją w Pradze bo oni wiedzą o co chodzi i są
ogarnięci, tylko tacy przyjezdni, turyści co na chwilę wyjechali z „raju Putina”
i są kompletnie indoktrynowani.
Oczywiście martwił się sytuacją w swoim kraju.
Zabawa trwała chyba do 24 i pewnie trwała by nadal
gdyby nie to, że na drugi dzień wracaliśmy do Polski i trzeba było jakoś rano
wstać. Pożegnaliśmy z naszymi nowo poznanymi znajomymi bardzo serdecznie jak to
zwykle bywa na wschodzie i poszliśmy na ostatni tramwaj jadący do naszego
hotelu.
Gdyby ktoś z Was był w Pradze to zapraszam Was do
fajnej zakarpackiej knajpy z pogranicza: ulica Dobrenskich 3, na starym
mieście, niedaleko Wełtawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz