poniedziałek, 27 stycznia 2020

PSY 3. W imię zasad


Cudów się nie spodziewałem zwłaszcza, że chyba wszystkie recenzje jakie czytałem były raczej negatywne. Ale zobaczyć musiałem, choćby po to aby wyrobić sobie własny pogląd. Mało który sequel dorównuje pierwowzorowi. Zwłaszcza tak brawurowo zrobionemu jak pierwsza część „Psów”.
Hmm… Może i brak polotu, może i schematy a wręcz niektóre tematy z dupy, niedoróbki i uproszczenia, które niestety Pasikowskiemu się często zdarzają, jakaś taka suchość, ale jednak nie był aż tak zły jak się spodziewałem.
Poza tym? Niezłe zdjęcia, dobra gra aktorska, nawet Pazura, którego nie znoszę wypadł w filmie przekonująco. Scenę strzelaniny z policją należałoby nazwać sceną batalistyczną ;-) – reżyser przeszarżował i szturm w Magdalence to przy tym mały pikuś, ale Pasikowski ma takie tendencje – tak jak scena pościgu w „Jacku Strongu”. Końcowa strzelanina efektowna w hollywoodzkim stylu, no niech będzie. Muzyka Michała Lorenca przywołująca nieco klimat pierwowzoru.
Kilka tekstów, które może nie wejdą do języka codziennego jak te z filmu z 1992 ale warto na nie zwrócić uwagę. No i nawiązania do pierwszej części typu „oo radomskie” albo „tylko dla niego nie miaucz” wywołują nostalgiczny uśmiech.
Wątek „Ruskich” jak dla mnie doklejony trochę na siłę ale ma jakieś tam uzasadnienie.
No i w jednym wątku Władek jednak mnie posłuchał ale nie powiem, w którym. 
;-) ;-) 

Reasumując: zobaczyć można ale nie nastawiajcie się na coś co Was wbije w fotel i co zostawi po sobie wrażenia tej mocy co „Psy” z 1992 roku. Kilka ostatnich filmów Pasikowskiego widziałem i oceniam je dość słabo lub całkiem słabo. Na ich tle „Psy 3” wypadają trochę lepiej. Ale od zachwytów jestem daleki. 




niedziela, 26 stycznia 2020

Czerniowce – na granicy kultur


Myślę, że w Czerniowcach – stolicy Obwodu Czerniowieckiego w Ukrainie, można do dziś poczuć klimat pogranicza. Choć dzisiejszego kształtu, centrum miasta nabrało dopiero w XVIII wieku to jednak przez stulecia ścierały się tam ale i współtworzyły to miasto żywioły i kultury mołdawska (rumuńska), hebrajska, ukraińska, polska, niemiecka i rosyjska, po drodze zaliczając jeszcze panowanie tureckie. Do dziś dnia w mieście znajdziecie ślady tych narodów. Stolica Bukowiny (w czasach Habsburgów), podzielonej dziś między Ukrainę a Rumunię ma nam dużo do zaoferowania. 








Kościół katolicki

Byłem w Czerniowcach trzy razy (raz tylko przejazdem) ale naprawdę mam ochotę pojechać tam znowu. To miasto ma naprawdę niesamowity klimat i po prostu świetnie się w nim czuję. Co robić w Czerniowcach? Zwiedzać! 










Dawna synagoga, obecnie kino

W mieście jest wiele ciekawych obiektów. Mnóstwo zabytków architektury sakralnej, wszystkich wyznań jakie tu zamieszkiwały lub nadal zamieszkują, z których najbardziej zaciekawił mnie kościół ormiański oraz maleńka drewniana cerkiew Św. Mikołaja wyglądająca jak nieco bardziej okazała wiejska chałupa. Tak kiedyś wyglądały tu cerkwie i różniły się od zwykłych domów jedynie postawionym na dachu krzyżem. 







Budynek ratusza, domy narodowe, budynek dworca kolejowego. 
Ratusz, obecnie siedziba władz

Dworzec kolejowy
Nie można pominąć budynku Uniwersytetu, który pierwotnie był pałacem Metropolitów Bukowińskich. Jego wręcz bajkowa, fantazyjna architektura (styl neoromański) przyciąga uwagę i zasługuje na ten nieco dłuższy spacer na koniec ulicy uniwersyteckiej. 









Reprezentacyjnym miejscem miasta jest ulica Olgi Kobylańskiej (poetka i działaczka społeczna), która jest pieszym deptakiem z licznymi knajpami i restauracjami. Tu także odbywa się wieczorne życie miasta. Pięć lat temu gdy po raz pierwszy dokładniej zwiedzałem Czerniowce nie było jeszcze takiego wyboru knajp, teraz każdy znajdzie coś dla siebie, w mieście najwyraźniej rozwija się turystyka. 




Zachęcam Was do szerszego zagłębienia się w historię tego miasta, do tego aby pozaglądać w różne zakamarki i nieco bardziej odległe kwartały. 
Miejsce upamiętnienia Żydowskich mieszkańców miasta



Dają one pogląd jak wielokulturowy jest to ośrodek, jak ważną kiedyś odgrywał rolę i jak bogate było to miasto w okresie prosperity. 

Dotrzecie tam bez problemu pociągiem np. ze Lwowa a po mieście poruszać się można trolejbusami. 


Zapraszam Was do Czerniowców!

piątek, 24 stycznia 2020

Trochę inna Praga


O Czeskiej Pradze napisano już wszystko więc nie będę się mądrzył zwłaszcza, że byłem tam dopiero drugi raz. W czasie pierwszego pobytu w 2014 roku pozostał mi ogromny niedosyt gdyż nie było aż tyle czasu i możliwości aby pozagłębiać się w zakamarki, zaułki i trochę bardziej oddalić się od Starego Miasta i Małej Strany. Zabrakło czasu a w dodatku upał i tłumy turystów wykańczały. Od tamtej pory miałem zawsze zamiar wrócić do Pragi ale ciągle nie było czasu. No to wreszcie w styczniu 2020 się udało. Turystów oczywiście dużo ale jednak mniej niż w sezonie a stolica Czech równie ładna, zwłaszcza, że pogoda dopisała. Przez trzy dni przebyłem pieszo dziesiątki kilometrów a nogi wchodziły mi… wiecie gdzie. Ale właśnie tego chciałem.
Atrakcje Pragi opisano już zapewne na jakichś 1458 blogach podróżniczych (mówię tylko o polskojęzycznych) i wiem, że nawet opisując dzielnicę Žižkov nie będę tu oryginalny. 





Ale właśnie w tej dzielnicy byłem po raz pierwszy. I spodobała mi się choć przyznaję, że zwiedziłem ją dość pobieżnie. Ale na pewno wcześniej czy później znów będę w tym mieście więc poprawię ;-) 
Ta dawna robotnicza dzielnica zyskuje coraz większe uznanie w oczach artystycznej bohemy. Znakomicie położona, blisko ścisłego centrum i głównego dworca kolejowego, pozostaje jednoczenie troszkę na uboczu. Nie zobaczycie tu tłumów turystów jak na Moście Karola czy Staromiejskim Rynku. Część dzielnicy jest bardziej zadbana, część nieco zapuszczona. Właściwie z każdego widokowego miejsca w Pradze będziecie się mogli zorientować gdzie leży Žižkov – przez zbudowaną na początku lat 90-tych ogromną wieżę telewizyjną. Jej wygląd wzbudza pewne kontrowersje, nie wszystkim się podoba a niektórzy nazywają ją wiertarką. Coś w tym jest. Budowla jest przyozdobiona rzeźbami Dawida Černego – słynnymi postaciami niemowląt. 






Tuż koło niej znajduje się cmentarz żydowski, który niestety nie przetrwał w całości do naszych czasów, pozostała jedynie jego część. 


Zapuście się w uliczki dzielnicy, rozejrzyjcie się za różnymi knajpkami, których na Žižkovie wcale nie brakuje. 





Drugim charakterystycznym punktem dzielnicy jest kościół postawiony na dużym terenie zielonym, o bardzo ciekawej architekturze. 



Warto też zwrócić uwagę na budynek wodociągów miejskich oraz kościół husycki z charakterystyczną dzwonnicą. 




Dzielnica nazwę zawdzięcza przywódcy husyckich wojsk Janowi Žižce, który w 1420 roku pokonał tu wojska katolickie.
Ciekawych miejsc na Žižkovie jest z pewnością znacznie więcej, trzeba by tylko trochę dłużej tam pobyć, ja zaś poświęciłem temu miejscu jakieś 2 – 3 godziny.
I na koniec o polskich akcentach na tym terenie – znajdziemy tu ulicę Polską, z której jedną z przecznic to ulica Chopina. W parku Riegerovy Sad, prawie na samym szczycie wzniesienia znajdziemy Promenadę Pawła Adamowicza, z której roztacza się wspaniały widok na stolicę Czech. 




Do Pragi zapewne jeszcze nie jeden raz wrócę!