poniedziałek, 6 stycznia 2020

Kiszyniów


Stolica Mołdawii wg różnych opisów miejscem ładnym nie jest, więc niczego specjalnego się nie spodziewałem i… nie zawiodłem się. Jest jednak głównym punktem przesiadkowym i dobrą bazą wypadową w inne miejsca w tym kraju. Osią miasta jest Aleja Stefana Wielkiego (Stefan Cel Mare). Przy niej oraz w niewielkim oddaleniu znajdziemy główne zabytki i atrakcyjne obiekty. A przynajmniej takie, które trzeba zobaczyć.
Takim centralnym punktem jest Katedra Prawosławna z 1836 roku z wolno stojącą dzwonnicą (odbudowaną po czasach komunizmu) oraz Łuk Triumfalny upamiętniający rosyjskie zwycięstwo nad Turkami w 1812 roku. 





Trochę dziwnie się to ogląda i wrażenia miałem mieszane – symbol triumfu obcego (obecnie) mocarstwa jako jeden z symboli miasta. A z drugiej strony – przecież go nie zburzą bo to byłoby barbarzyństwem. Zwłaszcza mając tak niewiele zabytków. Kiszyniów był poważnie zniszczony podczas II wojny światowej i został odbudowany w socrealistycznym stylu a sama Mołdawska SRR była dla takiej Moskwy daleką prowincją więc… jest jak jest. Spacerujemy dalej główną aleją aby podziwiać budynek urzędu miejskiego czy sąsiadującą z nim Salę Organową a dalej Teatr Narodowy. 
Sala Organowa 

Urząd miejski 




Jeśli odbijemy w dół od wspomnianej ulicy to dojdziemy do centralnego dworca autobusowego (nie jedynego w mieście) oraz dużego bazaru sąsiadującego z nim a właściwie jak to na wschodzie, płynnie się przenikającego z dworcem.
Jeśli odbijecie w górę od Alei Stefana Wielkiego traficie na Muzeum Wojskowe z ekspozycją sprzętu na zewnątrz. 








Idąc zaś dalej centralnym prospektem dojdziecie do Placu Wolności, wcześniej jednak zaczną pojawiać się perełki sowieckiej architektury jak choćby budynek Modelkomu. I inne równie „cudne”. 





Jeśli pójdziecie w drugą stronę zobaczycie dwa ogromne gmachy stojące naprzeciw siebie – budynek parlamentu oraz prezydencji – siedziby prezydenta. Szczególnie ten drugi jest tak brzydki, że aż oczy bolą. 






Ale jeśli pójdziecie jeszcze dalej zobaczycie miłą dla oka starą zabudowę oraz cerkiew.


Zdradzę Wam sekret: jest w Kiszyniowie miejsce gdzie zrobiono mini pieszy deptak, który wygląda zachęcająco. To ulica Eugen Doga przy której znajdziemy też kawiarnie i restauracje, których zresztą nie brakuje też w innych miejscach. Ulica ta znajduje się na tyłach katedry. 





Zaletą stolicy Mołdawii jest duża ilość ładnych parków. Już w samym centrum obok budynków rządowych znajduje się jeden z większych, gdzie można odpocząć po pieszych spacerach. Koniecznie też zobaczcie i pospacerujcie po parku Valea Morilor nad jeziorem. 




Po drodze do tego ostatniego zobaczcie zabytkową wieżę ciśnień – jeden z ładniejszych budynków w mieście. 

Jak wspomniałem, Kiszyniów był w czasie wojny bardzo zniszczony. Krążąc po jego ulicach i uliczkach natknąłem się na takie pamiątki z czasów wojennych:


Napis, chroniony obecnie grubym szkłem informuje, że teren został sprawdzony i nie ma min oraz stopień i nazwisko żołnierza, który to sprawdzał.
Restauracji jest dużo i każdy znajdzie coś dla siebie.
Ja przetestowałem La Sezatoare serwującą znakomitą kuchnie mołdawską ale polecam też bar samoobsługowy na ulicy Puszkina (smacznie i bardzo tanio). Polecić mogę też sieć La Placinte, choć w Kiszyniowie nie korzystałem to jednak przetestowałem jej naddniestrzańską mutację. 
Przyjazny bar samoobsługowy na ul. Puszkina

fantastyczny piec w restauracji LaSazatoare 

Czy warto pojechać do Kiszyniowa? Planując zwiedzanie Mołdawii – trzeba. To dogodny punkt wypadowy w różne zakątki kraju i moim zdaniem nie sposób go pominąć. 


PS
Nie wspomniałem tu o dwóch słynnych mołdawskich winiarniach, które koniecznie trzeba odwiedzić ale to zostawiłem sobie na kolejny pobyt w tym kraju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz