niedziela, 27 grudnia 2020

2020 – czy jest co wspominać?

 

Moje plany i ich realizację na rok 2020 można sprowadzić do ogólnie znanego mema:

Ja: - Mam dużo planów na rok 2020 i sporo spraw mam już prawie perfekcyjnie dopięte więc nic nie może się spie...ć.

Rok 2020: - Potrzymaj mi piwo! 



Jak to pięknie miało być! Plany – te zawodowe i prywatne przedstawiały się bardzo ciekawie. Pomijając już, że w marcu miałem być na Sycylii to jakież ja miałem piękne rozkminki jak to się dostanę w kwietniu do Baku. Liniami Buta Airlines z Kijowa czy Wizzair z Budapesztu? 



Gdzie taniej, gdzie lepiej? Potem, gdy wiedziałem, że będę się musiał przemieścić z Baku do Tbilisi a miałbym mało czasu to też przecież samolot! Jeep z lotniska i pędem do Kutaisi pospać kilka godzin bo około 11 na drugi dzień miałem odebrać kolejną grupę! Potem trochę wolnego w Tbilisi (albo w Batumi) i przejazd do Erywania, tam przygotowania i rozkminki do dalszej pracy. Potem w czerwcu powrót do Polski ale czemu ma być prosto skoro można polecieć z Batumi jakimiś dziwnymi ukraińskimi liniami do Odessy i tam się ze trzy dni polansować ;-) Wrzesień znów miał być w Gruzji. A w międzyczasie jakieś inne tematy, które ciągle „wiszą” w zanadrzu, już od dawna. Może wreszcie planowany od wielu lat Uzbekistan albo Iran? Iracki Kurdystan? Kręcenie się po ukraińskim Zakarpaciu, w którym tyle jeszcze mam do zobaczenia! Kirgizja na moment zamajaczyła na horyzoncie… Niestety nie. I wygląda, że jeszcze długo nie.

W marcu przyszedł… marzec ;-)

Ale jednak nie przesiedziałem na tyłku całego roku. W styczniu po raz drugi pojechałem do czeskiej Pragi. Pogoda trafiła mi się rewelacyjna i wreszcie pochodziłem sobie po różnych zakamarkach tak długo jak chciałem albo przynajmniej tak długo jak nogi zechciały mnie nieść. Więcej o styczniowej Pradze tutaj: 

https://zewszystkichstron.blogspot.com/2020/01/troche-inna-praga.html 

Poza kilkukrotnymi wyjazdami na wieś i spędzaniu czasu pod orzechem z książką lub gazetą, udało mi się jednak pojechać kilka razy w bliższą lub dalszą okolicę. 



Obowiązkowo Beskid Niski, dwa albo trzy razy, Beskid Żywiecki, który odkryłem na nowo, oraz nowość dla mnie - Beskid Mały. 

Beskid Żywiecki

Beskid Żywiecki

Beskid Żywiecki 
Beskid Mały

Beskid Mały

Beskid Mały

Beskid Mały


Ale była też Słowacja, dwukrotnie – najpierw kilka dni w części północno-wschodniej – słowackie Bieszczady lecz nie tylko – myślę, że miejsce bardzo słabo odkryte przez naszych rodaków (więcej tutaj: https://zewszystkichstron.blogspot.com/2020/08/sowackie-bieszczady-i-nie-tylko.html ) a miesiąc później słowacki Spisz o czym przeczytacie tutaj: 

https://zewszystkichstron.blogspot.com/2020/08/spiskie-dni-tygodnia.html

i tutaj: 

https://zewszystkichstron.blogspot.com/2020/09/gelnica.html

Była też część Roztocza, pasem granicznym, szlakiem cerkwi, tych wpisanych na listę UNESCO ale i tych zapomnianych i powoli niszczejących. Już widzę, penetrując różne fora, że znów będę musiał tam kiedyś pojechać. Więcej o tych wrześniowych atrakcjach przeczytacie tutaj: 

http://zewszystkichstron.blogspot.com/2020/10/wzduz-granicy-wschodniej.html

Październikowe Bieszczady przywitały nas fatalną pogodą i tą aurę utrzymały do końca 


– na Rawkach nawet słupów granicznych nie było widać ;-) ale za to wieczory przy piwie i dobrej muzyce w Bazie Ludzi Z Mgły należały do udanych. W drodze powrotnej jeszcze Krosno i muzeum szkła

https://zewszystkichstron.blogspot.com/2020/11/muzeum-szka-w-krosnie.html 

Listopadowy Zalew Zegrzyński też może być ciekawy ;-) Zwłaszcza w dobrym towarzystwie! 




urbex zegrzyński ;-) 


A teraz kończy się grudzień, kończy się jeden z najdziwniejszych roków w moim i chyba Waszym życiu także. 




Pierwszy raz od 12 lat nie byłem na Kaukazie, nie byłem nawet w moim ukochanym Lwowie ani w ogóle nigdzie na Ukrainie, nigdzie poza Shengen i nigdzie samolotem.

Niestety powrót do normalności może jeszcze dość długo potrwać i na przyszły rok nie robię żadnych planów. Najwyżej wymyślę coś w ciągu chwili ;-)