sobota, 29 lutego 2020

Odessa – miasto, w którym nie można się nudzić


Tak się składały moje podróżnicze drogi, że w 2019 roku zawędrowałem aż dwukrotnie do Odessy. To miasto niewątpliwie ma coś w sobie, przyciąga jak magnes.
Na miejscu istniejących od najdawniejszych czasów osad oraz tatarskiej twierdzy Chadżibej w roku 1794 rozpoczęto budowę nowego miasta i portu. Położone prostopadle do siebie ulice w centrum świadczą o tym, że miasto budowano od podstaw, od linijki. Odessa jest w tej chwili najważniejszym portem Ukrainy. 



Jeśli wybieracie się tam po raz pierwszy koniecznie zaplanujcie 3 lub 4 dniowy weekend.
W październiku do miasta dojechałem akurat bezpośrednią marszrutką z Tyraspola – stolicy Naddniestrza, jednak jadąc z Polski najlepszą opcją jest w tej chwili samolot. Inną możliwość daje bezpośredni pociąg sypialny z Przemyśla. Z Kiszyniowa kursuje także bezpośredni, nowoczesny pociąg (jednak chyba nie w każdy dzień – sprawdźcie). 

Dzięki uruchomieniu wspomnianego połączenia lotniczego Odessę odwiedza ostatnio sporo Polaków o czym świadczą m.in. liczne wpisy na forach w Internecie. Bo Odessa ma wiele do zaproponowania. Oczywiście samo centrum, coraz ładniejsze, wyłączona z ruchu część Deribasivskiej i przyległości do niej, wiele okazałych gmachów, pomników. Oczywiście słynne Schody Potiomkinowskie – chyba najbardziej znana rzecz w Odessie i znajdujący się poniżej nich port wraz z dworcem morskim na ogromnym molo wychodzącym w zatokę, na którym dodatkowo zbudowano hotel, który kiedyś ponoć był jednym z lepszych w Ukrainie. Cóż z tego skoro zbudowano go z naruszeniem zasad budowlanych i zaczął się niebezpiecznie chwiać na boki – od kilku już lat stoi nieczynny i niszczeje. 




Cóż, poczytajcie przewodniki i Internety bo w Odessie naprawdę jest co zobaczyć. 

















Ja, znając już nieco to miasto zaczynam zapuszczać się w coraz bardziej odległe kwartały, odkrywając nowe rzeczy. Naprawdę warto. 

Jednym z moich ulubionych miejsc jest pasaż znajdujący się na samym końcu Deribasivskiej, pod numerem 33, XVIII – wieczny, bogato zdobiony i przykryty szklanym dachem. Cudo! Pierwotnie należał do pierwszego w mieście hotelu, obecnie znajdują się tam liczne butiki i coraz więcej klimatycznych knajpek. Mimo iż nieco zaniedbany nadal robi wrażenie. 



Odessa w swojej stosunkowo krótkiej historii od początku zamieszkiwana była przez wiele nacji, które ściągały tam za pracą i karierą. Dziś nadal zamieszkują miasto przedstawiciele około stu narodów. Dlatego nie powinny was dziwić nazwy ulic takie jak Grecka, Żydowska, Polska, Francuzka i inne.
Mieszkańcy Odessy słyną z poczucia humoru i przedsiębiorczości. Mocno identyfikują się ze swoim miastem, niezależnie od narodowości. 
Budka telefoniczna stojąca w pobliżu jednej z restauracji. Można z niej zadzwonić na policję pogotowie, straż pożarną i... do tejże restauracji aby zamówić stolik ;-) 

Miasto ma naprawdę bardzo wiele atrakcji i może wam braknąć czasu na wszystkie. Ale z całą pewnością warto odwiedzić odeskie katakumby. Zwłaszcza jeśli trafi się wam deszczowy dzień, wtedy można spędzić ciekawie czas pod ziemią. Na głowę nie kapie. Istnieją co najmniej trzy kompleksy, całe labirynty podziemnych korytarzy. Są podobno pod większą częścią miasta. Dwa z kompleksów są udostępnione do zwiedzania. Jeśli nie wiecie jak do nich dotrzeć to po prostu podejdźcie do pani naganiaczki kręcącej się z megafonem  koło Schodów Potiomkinowskich i sprzedającej różne wycieczki, z pewnością wam to zorganizuje. Jeden z udostępnionych kompleksów jest na przedmieściach, drugi pod słynną, niegdyś bandycką dzielnicą Mołdawianka. I ten drugi właśnie miałem okazję zwiedzić. W czasach radzieckich oczywiście część obiektu była schronem, do którego wejście zamaskowane było… garażem. Tak, wchodzi się przez zwykły blaszany garaż samochodowy. Sowieci dobrze znali sztukę maskirowki. 


Początkowo korytarze są obetonowane, później już naturalne skały. Przemytnicy, bandyci, partyzanci a nawet masoni – to oni głównie korzystali z tego miejsca. Katakumbom poświęcę osobny artykuł. 





Innym miejscem, które koniecznie trzeba zobaczyć jest bazar Privoz, znajdujący się niedaleko dworca kolejowego. Ze swojej strony polecam część z kiszonkami a najbardziej z rybami! Można dostać oczopląsu! Pomijając, że gdyby tam trafił inspektor naszego sanepidu to pewnie dostałby zawału. 


Odessa to wspaniałe miasto do puszczania pieniędzy ;-) Liczba restauracji, knajp, knajpeczek i klubów może spokojnie konkurować ze Lwowem i każdy znajdzie coś dla siebie. 
W słynnym Cafe Kompot 
W popularnej knajpie Młodość 

Nocne życie w Odessie trwa długo a nawet dłużej niż w innych ukraińskich miastach.
Dlatego rekomenduję wam Odessę – miasto, w którym każdy znajdzie coś dla siebie. 

PS 1
Po moje wspomnienia z przed czterech lat z Odessy i po więcej zdjęć zapraszam tutaj: 

PS 2
A po jeszcze więcej propozycji miejsc do odwiedzenia w Odessie, tym razem nieco niszowych, militarnych i po sporo pięknych zdjęć znad samego morza zapraszam tutaj: 
;-) 


środa, 26 lutego 2020

Słowackie Koszyce


Odwiedzenie drugiego co do wielkości miasta naszych południowych sąsiadów – Słowacji planowałem już od dawna. Bezpośredni autobus z Krakowa bardzo ułatwia sprawę. Stare miasto położone jest bardzo blisko zarówno dworca autobusowego jak i kolejowego, które sąsiadują ze sobą. 

Większość zabytków koncentruje się wokół ulicy Hlavnej, po wejściu w którą od razu zobaczymy Katedrę Św. Elżbiety z imponującą wieżą. 




Warto wspomnieć, że znajduje się w niej krypta gdzie pochowany jest Franciszek Rakoczy – przywódca anty habsburskiego powstania, na którego ślady natkniemy się zarówno na Słowacji czy Węgrzech ale także w Rumunii czy ukraińskim Zakarpaciu. 

Spacer ulicą Hlavną jest wręcz obowiązkowy zwłaszcza, że jest co oglądać. Resztki dawnych fortyfikacji, budynek teatru czy też fontanny. 













Wieża miejska a kolo niej stojący popękany dzwon – pamiątka po pożarze. 

W weekend jest to jedno z ulubionych miejsc spacerowych mieszkańców Koszyc. Warto jednak zagłębić się w boczne uliczki, które są bardzo klimatyczne. Ulica Rzemiosł to dobre miejsce na zakup miejscowego rękodzieła. Pozaglądajmy także i pospacerujmy kilkoma okazałymi pasażami bo zdecydowanie warto. 


















Wzrok przyciąga także budynek filharmonii. 

Ciekawym miejscem jest z pewnością kulturpark Koszary – w dawnej jednostce wojskowej utworzono miejsce dla twórców gdzie odbywają się liczne wystawy i gdzie znajdują się także knajpki.
Koszyce są moim zdaniem fajnym miejscem na weekendowy wypad a także dobrą bazą do innych kierunków – dobrze skomunikowane zarówno kolejowo jak i autobusowo z innymi miejscami na Słowacji i nie tylko - obecnie łatwo można dotrzeć dzięki Kolejom Słowackim do ukraińskiego Mukaczewa ze wspaniałą twierdzą, gdzie dotrzemy z Koszyc wagonem motorowym bez konieczności zmieniania podwozia – do Mukaczewa prowadzi tor o europejskim rozstawie, konieczny oczywiście paszport. 

Koszyce to, moim zdaniem fajny pomysł na niespieszny weekend.