środa, 12 lutego 2020

Budziak – zapomniana Ukraina


Pierwszy raz zawędrowałem tam z przyjaciółmi w 2008 roku. Żar lał się z nieba, my z plecakami, dojechaliśmy elekticzką do stacji w Biłgorodzie Dnistrowskim i wykończeni upałem uderzyliśmy natychmiast do dworcowego hotelu, w którym wynajęliśmy dwa najlepsze pokoje (klasy Lux) – bo miały klimatyzację ;-) Właściwie nie do końca uświadamiałem sobie wtedy gdzie się znajduję, jaka historia przetaczała się przez te ziemie i że jestem w zapomnianym przez wszystkich Budziaku, zamieszkiwanym przez Ukraińców, Rosjan, Mołdawian, Bułgarów, Gagauzów i nawet Albańczyków. Prawdziwy tygiel. A jednocześnie zadupie Ukrainy mimo, że tak blisko stąd do unijnej granicy. 

Wszystkie te nacje mówią oczywiście swoimi językami do porozumiewania się „zewnętrznego” używając rosyjskiego ew. ukraińskiego. Z tego regionu pochodzi poprzedni prezydent Ukrainy Petro Poroszenko z niewielkiej wioski Safijany. Informacji o tych stronach w polskim Internecie nie ma wiele, więc posiłkowałem się książką Zbigniewa Parafianowicza i Michała Potockiego „Kryształowy Fortepian” traktującej właśnie o Poroszence oraz znalezionym opracowaniem pod redakcją Wojciecha Lipińskiego.
Nazwa Budziak (po Ukraińsku i Rosyjsku wymawiana twardo Budżak) to nazwa która zwykle niewiele mówi Polakom. Już więcej zareaguje na słowo Besarabia czyli obszar miedzy Prutem a Dniestrem (w przybliżeniu). O całym tym obszarze świat przypomina sobie zwykle przy okazji zbuntowanego w stosunku do Mołdawii Naddniestrza bądź kolejnego kryzysu politycznego w Kiszyniowie. O ukraińskim Budziaku nie pamięta nikt.
Głównymi miastami jest Izmaił i Bołgrad. To pierwsze miałem okazję odwiedzić. Kraina od północy granicząca z Mołdawią borykającą się z separatystycznym Naddniestrzem (w tym z dwoma obszarami autonomicznej Gagauzji) a od południowego zachodu z Rumunią. Autorzy wymienionej książki opisują ten obszar jako zapomniany przez wszystkich, gdzie lepiej jechać polem ubitym oponami niż tym co zostało z drogi. Niewiele o tym wiem bo główną drogą do Izmaiłu „jakoś” się jechało z tego co pamiętam. Trzeba pamiętać, że mieszkańcy Budziaku od początku XIX wieku osiem razy zmieniali przynależność państwową co zapewne podtrzymuje swoiste poczucie tymczasowości – zarówno mieszkańców w stosunku do państwowości, traktując ją jako coś tymczasowego, jak i państwa do tych terenów – po co dbać i inwestować w miejsce, które nie wiadomo tak do końca czy długo jeszcze będzie nasze. Michael Saakashvili gdy był gubernatorem okręgu odeskiego planował wybudować przez te tereny autostradę do granicy z unijną już wtedy Rumunią, aby ożywić region, zwiększyć możliwości tranzytu towarów, nie miał jednak wpływu na wydatkowanie budżetu centralnego i nie wiem czy cokolwiek w tym temacie ruszyło. Większość mieszkańców ogląda tu rosyjską telewizję, ta droga mogłaby poprawić ich wiarę w państwo ukraińskie, może. Uważa się, że część budziackiej ludności ma ciągotki separatystyczne. Ale to chyba bardziej tęsknota za sowieckością, za tym, że wtedy żyło się trochę lepiej.
Krajobraz jest, podobnie jak w Mołdawii raczej monotonnie płaski a wsie składają się w dużej mierze z nietynkowanych domów krytych blachą lub eternitem. Mieszkańcy wiosek żyją obecnie m.in. z pasterstwa.
Izmaił był potężną turecką twierdzą zdobytą przez Suworowa w 1790 roku po dziesięciogodzinnej bitwie w której zginęło w sumie około 30 tysięcy żołnierzy. Dziś jest dość sennym miastem, za którym jest już tylko Dunaj, przez który przebiega granica z Rumunią. 


fot. R.S. 













Bazując w Odessie warto poświęcić jeden dzień aby zobaczyć twierdzę akermańską w Biłogorodzie Dnistrowskim, o której napiszę osobny artykuł oraz po drodze, wytwórnie win i koniaków Shabo, której to produkty polecam Waszej uwadze, wcale nie za procent od sprzedaży ;-) 
Aby pokręcić się więcej po Budziaku najlepiej dysponować samochodem (terenowym będzie łatwiej), choć jeśli nie ogranicza nas czas to jak najbardziej można skorzystać z marszrutek.
Nie będę Wam tu wciskał, że Budziak to super ciekawe i atrakcyjne miejsce, choć dla etnografów z pewnością. Dla przeciętnego turysty, dla którego wyczynem jest już sama wycieczka do Odessy tanimi liniami z pewnością nie. Dla wszelkiej maści łaziorów, którzy niejedno miejsce już widzieli w dawnym ZSRR – być może. Na pewno dla ludzi ciekawych świata, którego nie znajdziesz w folderach turystycznych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz