Pierwszy raz
zawędrowałem tam z przyjaciółmi w 2008 roku. Żar lał się z nieba, my z
plecakami, dojechaliśmy elekticzką do stacji w Biłgorodzie Dnistrowskim i
wykończeni upałem uderzyliśmy natychmiast do dworcowego hotelu, w którym
wynajęliśmy dwa najlepsze pokoje (klasy Lux) – bo miały klimatyzację ;-)
Właściwie nie do końca uświadamiałem sobie wtedy gdzie się znajduję, jaka
historia przetaczała się przez te ziemie i że jestem w zapomnianym przez
wszystkich Budziaku, zamieszkiwanym przez Ukraińców, Rosjan, Mołdawian,
Bułgarów, Gagauzów i nawet Albańczyków. Prawdziwy tygiel. A jednocześnie
zadupie Ukrainy mimo, że tak blisko stąd do unijnej granicy.
Wszystkie te nacje
mówią oczywiście swoimi językami do porozumiewania się „zewnętrznego” używając
rosyjskiego ew. ukraińskiego. Z tego regionu pochodzi poprzedni prezydent
Ukrainy Petro Poroszenko z niewielkiej wioski Safijany. Informacji o tych
stronach w polskim Internecie nie ma wiele, więc posiłkowałem się książką
Zbigniewa Parafianowicza i Michała Potockiego „Kryształowy Fortepian” traktującej
właśnie o Poroszence oraz znalezionym opracowaniem pod redakcją Wojciecha
Lipińskiego.
Nazwa
Budziak (po Ukraińsku i Rosyjsku wymawiana twardo Budżak) to nazwa która zwykle
niewiele mówi Polakom. Już więcej zareaguje na słowo Besarabia czyli obszar
miedzy Prutem a Dniestrem (w przybliżeniu). O całym tym obszarze świat
przypomina sobie zwykle przy okazji zbuntowanego w stosunku do Mołdawii
Naddniestrza bądź kolejnego kryzysu politycznego w Kiszyniowie. O ukraińskim
Budziaku nie pamięta nikt.
Głównymi
miastami jest Izmaił i Bołgrad. To pierwsze miałem okazję odwiedzić. Kraina od
północy granicząca z Mołdawią borykającą się z separatystycznym Naddniestrzem
(w tym z dwoma obszarami autonomicznej Gagauzji) a od południowego zachodu z
Rumunią. Autorzy wymienionej książki opisują ten obszar jako zapomniany przez
wszystkich, gdzie lepiej jechać polem ubitym oponami niż tym co zostało z
drogi. Niewiele o tym wiem bo główną drogą do Izmaiłu „jakoś” się jechało z
tego co pamiętam. Trzeba pamiętać, że mieszkańcy Budziaku od początku XIX wieku
osiem razy zmieniali przynależność państwową co zapewne podtrzymuje swoiste
poczucie tymczasowości – zarówno mieszkańców w stosunku do państwowości,
traktując ją jako coś tymczasowego, jak i państwa do tych terenów – po co dbać
i inwestować w miejsce, które nie wiadomo tak do końca czy długo jeszcze będzie
nasze. Michael Saakashvili gdy był gubernatorem okręgu odeskiego planował
wybudować przez te tereny autostradę do granicy z unijną już wtedy Rumunią, aby
ożywić region, zwiększyć możliwości tranzytu towarów, nie miał jednak wpływu na
wydatkowanie budżetu centralnego i nie wiem czy cokolwiek w tym temacie
ruszyło. Większość mieszkańców ogląda tu rosyjską telewizję, ta droga mogłaby
poprawić ich wiarę w państwo ukraińskie, może. Uważa się, że część budziackiej
ludności ma ciągotki separatystyczne. Ale to chyba bardziej tęsknota za
sowieckością, za tym, że wtedy żyło się trochę lepiej.
Krajobraz
jest, podobnie jak w Mołdawii raczej monotonnie płaski a wsie składają się w
dużej mierze z nietynkowanych domów krytych blachą lub eternitem. Mieszkańcy wiosek
żyją obecnie m.in. z pasterstwa.
Izmaił był
potężną turecką twierdzą zdobytą przez Suworowa w 1790 roku po
dziesięciogodzinnej bitwie w której zginęło w sumie około 30 tysięcy żołnierzy.
Dziś jest dość sennym miastem, za którym jest już tylko Dunaj, przez który
przebiega granica z Rumunią.
fot. R.S.
Bazując w
Odessie warto poświęcić jeden dzień aby zobaczyć twierdzę akermańską w Biłogorodzie
Dnistrowskim, o której napiszę osobny artykuł oraz po drodze, wytwórnie win i
koniaków Shabo, której to produkty polecam Waszej uwadze, wcale nie za procent
od sprzedaży ;-)
Aby pokręcić
się więcej po Budziaku najlepiej dysponować samochodem (terenowym będzie
łatwiej), choć jeśli nie ogranicza nas czas to jak najbardziej można skorzystać
z marszrutek.
Nie będę Wam
tu wciskał, że Budziak to super ciekawe i atrakcyjne miejsce, choć dla
etnografów z pewnością. Dla przeciętnego turysty, dla którego wyczynem jest już
sama wycieczka do Odessy tanimi liniami z pewnością nie. Dla wszelkiej maści łaziorów,
którzy niejedno miejsce już widzieli w dawnym ZSRR – być może. Na pewno dla
ludzi ciekawych świata, którego nie znajdziesz w folderach turystycznych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz