Informacja o zestrzeleniu malezyjskiego samolotu nad
Donieckiem dogoniła mnie w dzikich górach Tuszetii wciśniętych po między
Dagestan i Czeczenie. Sms z Polski brzmiał wręcz niewiarygodnie. Boeing 777 i
prawie trzysta osób zabitych! Dostali rakietą na wysokości dziesięciu tysięcy
metrów, nie mieli szans na przeżycie. Dostali rakietą BUK. Obsługa tych
systemów to robota dla wykwalifikowanych fachowców i chyba nikt nie uwierzy, że
rakietę odpaliła banda pijanych i naćpanych separatystów, którzy „mundury i broń
kupili w sklepie”. Rakieta niewątpliwie została odpalona przez rosyjską
obsługę, która przybyła wraz z wyrzutnią przez niekontrolowany przez Ukraińców
odcinek granicy. Kwestia czy wyrzutnia była rosyjska czy też pochodziła ze
zrabowanych przez „zielone ludziki” zapasów ukraińskich na Krymie nie ma tu już
specjalnego znaczenia – odpowiedzialność za tę straszną zbrodnie spada na
Rosję, rosyjską armie i osobiście na rządzącego tym krajem pułkownika KGB.
Co na to świat? Jak zwykle nic, po za gniewnymi
pomrukami. Holandia a wręcz całe NATO powinno natychmiast wysłać siły specjalne
w rejon katastrofy aby uniemożliwić zacieranie śladów (teren, na który spadły
szczątki maszyny jest pod kontrolą rosyjskich terrorystów). Po raz kolejny
przypomina mi się sms jaki dostałem będąc w Gruzji w czasie wojny 2008 roku:
„[…] Europa daje dupy jak zwykle.” Po zbrodni, którą śmiało można porównać do
zamachów na WTC w 2001 roku świat pozostaje bierny i bezwolny wobec rosyjskiej
agresji, zupełnie jak w końcu lat trzydziestych XX wieku pozostawał bierny w
stosunku do poczynań Hitlera. Nie wiem czy to prawdziwy cytat ale Winston
Churchill powiedział kiedyś, podobno, że kto wybiera hańbę aby uniknąć wojny
będzie miał i hańbę i wojnę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz