czwartek, 2 października 2014

Chewsuretia


Po wielu latach jeżdżenia do Gruzji, wreszcie zawędrowałem do Chewsuretii – regionu na Wysokim Kaukazie, sąsiadującego z równie dziką Tuszetią. Droga jest lepsza niż do tej ostatniej, szersza a co za tym idzie bardziej bezpieczna. Ale to nie znaczy, że nie stoją przy niej kapliczki upamiętniające tych, którzy na tej drodze zginęli. Szatili, będące „stolicą” regionu jest bardzo ciekawym miejscem, ze swoimi wieżami mieszkalno – obronnymi a raczej z cała twierdzą, która kiedyś skutecznie opierała się najeźdźcom, głównie Czeczenom.






Robi wrażenie. Odległe o ok. 40 minut jazdy Muco, to już co prawda wymarłe ale robiące wrażenie miejsce. Obecnie poddawane jest renowacji. Po między tymi miejscami gdy jedziemy drogą, zbliżamy się niebezpiecznie do granicy z Czeczenią. Na wzgórzu, niedaleko możemy zobaczyć rosyjski posterunek graniczny z rosyjską flagą na maszcie. Kiedyś, za czasów Związku Radzieckiego do Czeczenii z Chewsuretii prowadziła droga szutrowa, dziś zamknięta szlabanem z tabliczką zabraniającą wstępu. Przebywać tam mogą jedynie gruzińscy pogranicznicy, których zresztą widzieliśmy.


Muco


Dalej już tylko Czeczenia...

Posterunek rosyjskich pograniczników po czeczeńskiej stronie granicy

Ciekawa kraina, mająca swoją mitologię, literaturę, surowe tradycje i nie tylko.
Siedziałem wiec sobie na werandzie naszej kwatery, mimo dojmującego wrześniowo – październikowego zimna. Opatuliłem się moją czarną przeciwdeszczówką, ubrałem na głowę kaptur ale przede wszystkim raczyłem się 70% procentową czaczą. Do tego muzyczka z mp3 w telefonie, gwiazdy na niebie i byłem przez chwilę w raju. A potem spokojny sen do rana w dresie i polarze pod kołdrą i dwoma kocami – temperatura na zewnątrz nie różniła się jakoś znacznie od tej w pomieszczeniu. Na pewno w przyszłym roku chcę tam jeszcze wrócić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz