Zawsze gdy wracam z Gruzji do Polski to myślę sobie,
jak bardzo zmalał ten świat. Wsiadasz w samolot i po trzech godzinach jesteś
tysiące kilometrów dalej. W dobie otwartych granic, paszportów a nawet
podróżowania tylko z dowodem osobistym , jest to swego rodzaju fenomen jeszcze
dla naszych rodziców. Loty z Gruzji są zwykle w nocy lub nad ranem więc lądując
np. w Katowicach mam jeszcze cały dzień przed sobą. Często jest tak, że nie
wytrzeźwiałem jeszcze po pożegnalnej imprezie u naszych przyjaciół w Kutaisi
lub w Tbilisi a już po południu albo wieczorem moi polscy przyjaciele ciągnął
mnie na piwo albo wódkę. Podobnie lecąc któregoś razu Lufthansą z Tbilisi przez
Monachium, wylądowałem w Krakowie jeszcze lekko wstawiony.
Nie o piciu jednak miało być a o lataniu. W dobie
tanich linii, gdy już nawet do mojej Gruzji lata wizzair, czasem wystarczy
naprawdę niewielka kwota aby ustrzelić fajną cenę za przelot. I po kilku
godzinach być u celu.
Kiedyś, wracając z Krymu okazało się, że nie ma za
cholerę biletów na pociąg do Lwowa, kupiliśmy więc do Kijowa a z niego na
szybko samolot do Krakowa – czasu za wiele nie mieliśmy. Żeby nie było tak
prosto na lotnisku okazało się, że połączono lot Kijów – Kraków z lotem Kijów –
Warszawa i podstawiono większy samolot. Dzięki temu miałem okazję przelecieć
się nowym dzieckiem wschodniej awiacji – AN-148 i to w dodatku w klasie biznes
– tam po zmianie maszyny wypadały nasze bilety. Za to innym razem samolot do
Kijowa spóźnił się o sześć godzin…
Teraz, wracając z urlopu z Czarnogóry, czekała mnie
dość ciekawa kombinacja – znajomi podrzucili mnie samochodem do Sarajewa, z
którego przez Istambuł miałem się dostać do Tbilisi – po prostu nie było za
bardzo czasu i sensu wracać do Polski i dosłownie na drugi dzień lecieć z
Katowic do Kutaisi. Kombinacja trochę karkołomna ale czemu miała by się nie
udać.
Ot no i skurczył się ten świat strasznie. Przybyła
pieczątka w paszporcie z lotniska w Sarajewie, które jest jeszcze mniejsze od
naszych Balic przed rozbudową. W Istambule trochę zamieszania z przesiadką ale
w sumie nie był to zły pomysł aby z urlopu wracać do Gruzji z Sarajewa ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz