„Odrapane fasady kamienic. Bramy.
Kościoły. Kawiarnie. Wypłowiałe malowidła na ścianach. Lwów jest idealny do
włóczykijostwa. Można godzinami, swobodnie puszczając myśli, iść bez celu, dla
samej tylko niespodzianki, dokąd się zawędruje – nogami i głową.”
Cytat:
Paweł Reszka, Tygodnik Powszechny nr. 41 (3059) z 9 października 2016.
Tak, jestem
urodzonym włóczykijem. Jak byłem młodszy potrafiłem się całymi godzinami snuć
bez celu po Krakowie, zwłaszcza po Starym Mieście. A już na wyjazdach jest to
dla mnie obowiązkowe. Potrafiłem snuć się ponad dwa dni po niewielkiej, jednak
co by nie mówić, Tuzli w Bośnie i Hercegowinie, którą można obskoczyć powiedzmy
w pół dnia. Stanowczo za mało snułem się po Lizbonie i dlatego chcę tam kiedyś
wrócić.
Lwów jest
idealnym miejscem do wielogodzinnego snucia się. Duże, rozległe miasto z dużym
rozległym centrum jest wymarzonym miejscem dla takich łaziorów jak ja. I nie
ważne, że byłem tam już tyle razy. W lecie, w zimie, na jesieni i na wiosnę.
Przejazdem i jako miejsce docelowe. Uwielbiam zwłaszcza gdy przyjadę wcześnie
rano nocnym autobusem z Krakowa, zostawiam bagaż na dworcu w przechowalni, coś
zjem w przydworcowych budach i ruszam pieszo na miasto. Czy to ulicą Gorodocką
czy to Bandery, kieruję się do centrum. No dobrze, czasem w zimie jadę
tramwajem. Do centrum tego bardzo ścisłego albo mniej ścisłego. Więc albo na
Rynek i Prospekt Swobody albo pod uniwersytet, albo na Siczowych Strzelców do
Puzatej Chaty na śniadanie, jest tych kierunków cała masa. Oczywiście w
zależności od pory roku i temperatury trzeba co jakiś czas albo się schłodzić
piwkiem albo zagrzać koniaczkiem, tak czy inaczej trzeba gdzieś przysiąść
czasami a miejsc do tego przeznaczonych – czytaj kawiarni i innych lokali jest
tam cała masa. Można więc iść przed siebie, zagłębiać się w coraz to nowe
przecznice, gubić się w nich, poznawać coraz to nowsze skwery, place i parki. A
jak się wam znudzi to wspiąć się na Wysoki Zamek – kopiec Unii Lubelskiej albo
do cytadeli. Dobrym pomysłem jest też wsiąść w tramwaj linii 1 lub 9 i objechać
nim sporą część miasta a zwłaszcza jego centrum, gdyż obie linie robią pętlę w
przeciwnych kierunkach.
Byłem we
Lwowie tak wiele razy a wcale nie mam dość i ciągle chcę tam wracać. Bo to
miasto z niesamowitym klimatem. Legendarne już knajpy i kawiarnie gdzie można
pokosztować alkoholi lub spróbować znakomitego strudla lub innych specjałów,
znakomitych nalewek, dobrego piwa. Mimo wielu wizyt w tym mieście nadal słabo
znam jednak knajpy bo zwykle wolę poświęcić czas i siły na chodzenie. I jeszcze
raz i kolejny, ten sam zaułek, pasaż, uliczka. Jeśli dobrze czujecie się w
Krakowie to we Lwowie poczujecie się jeszcze lepiej! To miasto z fantastycznym
charakterem.
Nie będę tu
opisywał poszczególnych zabytków i innych atrakcji – to wszystko znajdziecie w
przewodnikach i Internetach. Miasto przyciąga mnie jak magnes i zawsze do niego
chętnie wracam. I znów i znów…
Zdjęcia pochodzą z różnych lat i różnych okresów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz