Czy odczuwaliście
kiedyś głód podróży? Mi się ostatnio coś nie składa zupełnie z wyjazdami i
szczerze powiedziawszy już mnie roznosi od siedzenia w jednym miejscu. Niby mam
czas ale zawsze coś się musi pokomplikować – a to jakieś załatwienia i terminy
trzymające mnie na miejscu a to coś innego a to po prostu kasę trzeba akurat
przeznaczyć na coś pilniejszego – a to remont a to samochód –wieczna skarbonka.
Proza życia, ot co. Ale już mnie skręcało! Śledziłem prognozy pogody przez
ostatni tydzień czy dwa i wiecznie było coś nie tak albo prognoza się
zmieniała. Wreszcie udało mi się wstrzelić i z moim czasem i z pogodą! Ruszyłem
w Beskid Niski przez Nowy Sącz, odwiedzając tym razem miejsca, w których
jeszcze nigdy nie byłem. Wyjazd był pod hasłem śladem starych cerkwi, których
jak wyczytałem, w dawnym województwie nowosądeckim jest około 60!
Tak,
odwiedziłem miejsca, w których byłem po raz pierwszy (oprócz wioski Izby),
wjechałem na góry i przełęcze, z których można podziwiać obłędne widoki, często
trafiając tam przez przypadek, na zasadzie: „a teraz pojedziemy sobie tą drogą
i zobaczymy gdzie mnie doprowadzi”.
Ogólny plan jednak miałem zwłaszcza, że na
drugi dzień ważne sprawy gnały mnie na Podhale. Ale żeby sobie trochę
urozmaicić to po skończeniu objazdu cerkwi w Beskidzie Niskim, gdy zaczęło już
trochę zmierzchać, przejechałem przez przejście graniczne w Koniecznej i przez piękny
Bardejov dojechałem do Starej Lubovnej, położonej u stóp okazalej twierdzy.
Tam
czekał na mnie zarezerwowany wcześniej pokój a o gulasz z knedlami i piwo
zadbałem sam, co zaspokoiło moje podniebienie i żołądek. Na drugi dzień po raz
kolejny NIE ZWIEDZIŁEM zamku gdyż nie wyrobiłbym
się z późniejszym dojazdem do Polski na wyznaczoną godzinę ale za to zobaczyłem
dwa ładne miasteczka (Podolinec i Spiską Bele) i malowniczą drogą udałem się do
przejścia granicznego w Niedzicy.
Wiem, że to
wszystko było w dość szybkim tempie, stanowczo za szybkim ale coś mnie gnało
;-)
Takie dwa
dni to stanowczo za mało ale dobre i to. Myślę, że konieczne będą minimum trzy –
cztery. Mam nadzieje, że terapia podróżnicza już wkrótce. Potrzebuję doładować
akumulatory.
PS
Znów
doszedłem do wniosku, że trzeba więcej czasu poświęcić naszym południowym
sąsiadom. Słowacja kiedyś była częstym celem moich podróży, ba pierwszym
krajem, pierwszą „zagranicą”, do której się udałem mając chyba osiemnaście lat.
Potem bywałem tam często. A potem, no cóż, wciągnął mnie wschód. Może warto
wrócić na Słowację, odkurzyć stare kąty i odwiedzić też nowe…
Kliknij
zdjęcie aby powiększyć
Głód podróży to coś, co nas napędza, nie pozwala usiedzieć w miejscu - ja lubię to uczucie :) Od jakiegoś czasu jestem zakochana w Słowacji, planujemy się tam wybrać, tylko musimy zaopatrzyć się w mapy tamtejszych okolic :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy :)
Także pozdrawiam ;-)
UsuńSłowację jednak zostawiam sobie na bliżej nie określony deser ;-) Zapewne niedługo znów ruszę na Ukrainę ;-) A potem znów Zakaukazie ;-)