sobota, 27 lutego 2016

Głód podróży

Czy odczuwaliście kiedyś głód podróży? Mi się ostatnio coś nie składa zupełnie z wyjazdami i szczerze powiedziawszy już mnie roznosi od siedzenia w jednym miejscu. Niby mam czas ale zawsze coś się musi pokomplikować – a to jakieś załatwienia i terminy trzymające mnie na miejscu a to coś innego a to po prostu kasę trzeba akurat przeznaczyć na coś pilniejszego – a to remont a to samochód –wieczna skarbonka. Proza życia, ot co. Ale już mnie skręcało! Śledziłem prognozy pogody przez ostatni tydzień czy dwa i wiecznie było coś nie tak albo prognoza się zmieniała. Wreszcie udało mi się wstrzelić i z moim czasem i z pogodą! Ruszyłem w Beskid Niski przez Nowy Sącz, odwiedzając tym razem miejsca, w których jeszcze nigdy nie byłem. Wyjazd był pod hasłem śladem starych cerkwi, których jak wyczytałem, w dawnym województwie nowosądeckim jest około 60! 



Tak, odwiedziłem miejsca, w których byłem po raz pierwszy (oprócz wioski Izby), wjechałem na góry i przełęcze, z których można podziwiać obłędne widoki, często trafiając tam przez przypadek, na zasadzie: „a teraz pojedziemy sobie tą drogą i zobaczymy gdzie mnie doprowadzi”. 




Ogólny plan jednak miałem zwłaszcza, że na drugi dzień ważne sprawy gnały mnie na Podhale. Ale żeby sobie trochę urozmaicić to po skończeniu objazdu cerkwi w Beskidzie Niskim, gdy zaczęło już trochę zmierzchać, przejechałem przez przejście graniczne w Koniecznej i przez piękny Bardejov dojechałem do Starej Lubovnej, położonej u stóp okazalej twierdzy. 


Tam czekał na mnie zarezerwowany wcześniej pokój a o gulasz z knedlami i piwo zadbałem sam, co zaspokoiło moje podniebienie i żołądek. Na drugi dzień po raz kolejny NIE ZWIEDZIŁEM  zamku gdyż nie wyrobiłbym się z późniejszym dojazdem do Polski na wyznaczoną godzinę ale za to zobaczyłem dwa ładne miasteczka (Podolinec i Spiską Bele) i malowniczą drogą udałem się do przejścia granicznego w Niedzicy. 

Wiem, że to wszystko było w dość szybkim tempie, stanowczo za szybkim ale coś mnie gnało ;-)
Takie dwa dni to stanowczo za mało ale dobre i to. Myślę, że konieczne będą minimum trzy – cztery. Mam nadzieje, że terapia podróżnicza już wkrótce. Potrzebuję doładować akumulatory.

PS

Znów doszedłem do wniosku, że trzeba więcej czasu poświęcić naszym południowym sąsiadom. Słowacja kiedyś była częstym celem moich podróży, ba pierwszym krajem, pierwszą „zagranicą”, do której się udałem mając chyba osiemnaście lat. Potem bywałem tam często. A potem, no cóż, wciągnął mnie wschód. Może warto wrócić na Słowację, odkurzyć stare kąty i odwiedzić też nowe… 





Kliknij zdjęcie aby powiększyć  

2 komentarze:

  1. Głód podróży to coś, co nas napędza, nie pozwala usiedzieć w miejscu - ja lubię to uczucie :) Od jakiegoś czasu jestem zakochana w Słowacji, planujemy się tam wybrać, tylko musimy zaopatrzyć się w mapy tamtejszych okolic :)
    Pozdrawiamy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Także pozdrawiam ;-)
      Słowację jednak zostawiam sobie na bliżej nie określony deser ;-) Zapewne niedługo znów ruszę na Ukrainę ;-) A potem znów Zakaukazie ;-)

      Usuń