W tym i w zeszłym roku miałem okazję przeczytać dwie
ciekawe książki o naszych bliższych i dalszych sąsiadach: Krzysztofa Wargi
„Gulasz z Turula” o Węgrzech oraz Mariusza Szczygła „Zróbmy Sobie Raj”,
oczywiście o Czechach. W zeszłym roku miałem też okazję pobyć po kilka dni
zarówno w Budapeszcie jak i w Pradze. Pobyt w tych miastach nastawiony był
jednak głównie na zwiedzanie więc poczyniłem nie za wiele obserwacji
socjologiczno – kulturowych, oprę się więc raczej na znawcach tematu –
Krzysztof Warga – pół Węgier i Mariusz Szczygieł – znany czechofil. Jaki obraz
tych dwóch nacji wyłania się z tych lektur? Zgoła odmienny od siebie ale także
od nas – Polaków. Zwłaszcza jeśli chodzi o Czechów.
Najkrócej rzecz ujmując – z książki Szczygła wyłania
się obraz totalnie świeckiego społeczeństwa, mającego do siebie bardzo duży
dystans oraz poczucie humoru.
Krzysztof Warga, przypominam, w połowie Węgier,
kreśli nam natomiast obraz społeczeństwa tkwiącego w rozpamiętywaniu dawnych
sukcesów i dawnej potęgi a więc król Korwin i wielkie Węgry. Zresztą poniekąd
na tym koniu jedzie obecny premier Madziarów Victor Orban. Przypomnijmy, że w
zeszłym roku w najmniej korzystnej dla Ukrainy sytuacji polityczno – militarnej
zaczął on wysuwać pod adresem Kijowa żądania autonomii dla Zakarpacia czyli „bohatersko”
kopał leżącego. Z książki Wargi wynika, że nadal wielu Węgrów wzdycha za
utraconymi ziemiami w Serbii (Wojwodina), Rumunii czy właśnie na Ukrainie, nie
mówiąc już o „górnych Węgrach” czyli przynajmniej części dzisiejszej Słowacji.
Może jest to przesada i nikt na co dzień o tym nie mówi/myśli, może to trochę
tak jak nasze tęsknoty za utraconym Lwowem. Ale taki właśnie, oczywiście
subiektywny, obraz Węgier wyniosłem z książki Wargi. Obraz nieco przyciężki jak
gulasz z turula ;-) - ptaka, który nigdy w przyrodzie nie istniał ale jakimś
cudem jest symbolem Węgier.
Ot i mityczny Turul
Zaś Czesi, nadal patrząc subiektywnie, z książki
Szczygła jawią się jako dość wyluzowani, praktyczni ludzie, niespecjalnie
wierzący i praktykujący i niekoniecznie chcący umierać za swój kraj ale tu już
może włączył mi się stereotyp wojaka Szwejka. Jedną z wielu rzeczy jakie
przykuły moją uwagę w Pradze był kościół wystawiony na sprzedaż lub zamieniony na hotel. U nas – nie do
pomyślenia. Tam – praktyczne podejście.
Abstrahując od książki Szczygła
zastanawiam się tylko jak tacy praktyczni i przede wszystkim wyluzowani Czesi
mogli sobie wybrać na prezydenta najpierw Vaclava Klausa a potem wiecznie
zapijaczonego sługusa Putina - Zemana?
Wszystko co napisałem to tylko moje subiektywne
odczucia po lekturze dwóch książek, napisanych niewątpliwie przez znawców. Może
wyciągnąłem z nich dobre a może złe wnioski. Mam nadzieję, że nimi nikogo nie
uraziłem bo nie taki był mój cel.
Pozostaje mi tylko zaprosić Was do lektury aby wyrobić
sobie własne zdanie.
Jedna drobna uwaga: ten "kościół" ze zdjęcia z Pragi, w którym znajduje się hotel to dawny przyklasztorny szpital.
OdpowiedzUsuńA dziękuję za uwagę
OdpowiedzUsuń