poniedziałek, 17 listopada 2014

Wot, procedury...


Całkiem niedawno wychodziłem z marketu na Alei Rustawelego w Tbilisi – samym centrum miasta z butelką czegoś dobrego w ręku, gdy usłyszałem potworny huk gnących się o siebie karoserii. Prawie naprzeciwko mnie właśnie miał miejsce wypadek. Stara Vectra najechała na tył Hyundaia. Opla ustawiło w poprzek, koreaniec stał na pasie. Zbiegli się ludzie. Natychmiast zaczął też powstawać potworny korek. Jak na Gruzję i centrum Tbilisi to dość długo nie było policji ale chyba sami utknęli w tym korku. Byli po czterech minutach. Najpierw dwa radiowozy potem jeszcze dwa. Jedna osoba jadąca Hyundaiem była lekko ranna. Po chwili na miejscu była już karetka. Policjanci natychmiast po przybyciu zaczęli rozganiać powstały korek, równocześnie zabezpieczając miejsce zdarzenia. Specjalnym „mazakiem” obrysowali miejsca gdzie znajdowały się opony pojazdów biorących udział w zdarzeniu i natychmiast osobiście oraz z udziałem postronnych osób zaczęli spychać pojazdy z pasa aby udrożnić drogę. Do tego od razu przyjechali śmieciarze aby pozamiatać pas i uprzątnąć leżące resztki rozbitych pojazdów.


Dlaczego o tym piszę? Ano dlatego, że u nas przy zdarzeniu drogowym, w którym jest osoba ranna, pojazdy musiałyby pozostać na miejscu do zakończenia czynności, skutecznie paraliżując pół dużego miasta a już nie daj Boże gdyby wypadek był śmiertelny to musiałby na miejsce przyjechać prokurator i cały cyrk trwałby kilka godzin. W Gruzji Saakaszwili skutecznie uprościł wszystkie procedury i dzięki temu wszystko można zrobić naprawdę prościej. Policjanci przybyli na miejsce od razu zaznaczyli gdzie stały pojazdy i zajęli się udrażnianiem ruchu a pisanie protokołów zostawili sobie na czas jak już sytuacja będzie opanowana. U nas takie postępowanie przy rannej osobie byłoby po prostu niemożliwe.
Wot, procedury…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz