Całkiem niedawno wychodziłem z marketu na Alei
Rustawelego w Tbilisi – samym centrum miasta z butelką czegoś dobrego w ręku,
gdy usłyszałem potworny huk gnących się o siebie karoserii. Prawie naprzeciwko mnie
właśnie miał miejsce wypadek. Stara Vectra najechała na tył Hyundaia. Opla
ustawiło w poprzek, koreaniec stał na pasie. Zbiegli się ludzie. Natychmiast zaczął
też powstawać potworny korek. Jak na Gruzję i centrum Tbilisi to dość długo nie
było policji ale chyba sami utknęli w tym korku. Byli po czterech minutach.
Najpierw dwa radiowozy potem jeszcze dwa. Jedna osoba jadąca Hyundaiem była
lekko ranna. Po chwili na miejscu była już karetka. Policjanci natychmiast po
przybyciu zaczęli rozganiać powstały korek, równocześnie zabezpieczając miejsce
zdarzenia. Specjalnym „mazakiem” obrysowali miejsca gdzie znajdowały się opony
pojazdów biorących udział w zdarzeniu i natychmiast osobiście oraz z udziałem
postronnych osób zaczęli spychać pojazdy z pasa aby udrożnić drogę. Do tego od
razu przyjechali śmieciarze aby pozamiatać pas i uprzątnąć leżące resztki
rozbitych pojazdów.
Dlaczego o tym piszę? Ano dlatego, że u nas przy
zdarzeniu drogowym, w którym jest osoba ranna, pojazdy musiałyby pozostać na
miejscu do zakończenia czynności, skutecznie paraliżując pół dużego miasta a
już nie daj Boże gdyby wypadek był śmiertelny to musiałby na miejsce przyjechać
prokurator i cały cyrk trwałby kilka godzin. W Gruzji Saakaszwili skutecznie
uprościł wszystkie procedury i dzięki temu wszystko można zrobić naprawdę
prościej. Policjanci przybyli na miejsce od razu zaznaczyli gdzie stały pojazdy
i zajęli się udrażnianiem ruchu a pisanie protokołów zostawili sobie na czas
jak już sytuacja będzie opanowana. U nas takie postępowanie przy rannej osobie
byłoby po prostu niemożliwe.
Wot, procedury…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz