czwartek, 24 lipca 2014

Honor i wojna


Informacja o zestrzeleniu malezyjskiego samolotu nad Donieckiem dogoniła mnie w dzikich górach Tuszetii wciśniętych po między Dagestan i Czeczenie. Sms z Polski brzmiał wręcz niewiarygodnie. Boeing 777 i prawie trzysta osób zabitych! Dostali rakietą na wysokości dziesięciu tysięcy metrów, nie mieli szans na przeżycie. Dostali rakietą BUK. Obsługa tych systemów to robota dla wykwalifikowanych fachowców i chyba nikt nie uwierzy, że rakietę odpaliła banda pijanych i naćpanych separatystów, którzy „mundury i broń kupili w sklepie”. Rakieta niewątpliwie została odpalona przez rosyjską obsługę, która przybyła wraz z wyrzutnią przez niekontrolowany przez Ukraińców odcinek granicy. Kwestia czy wyrzutnia była rosyjska czy też pochodziła ze zrabowanych przez „zielone ludziki” zapasów ukraińskich na Krymie nie ma tu już specjalnego znaczenia – odpowiedzialność za tę straszną zbrodnie spada na Rosję, rosyjską armie i osobiście na rządzącego tym krajem pułkownika KGB.

Co na to świat? Jak zwykle nic, po za gniewnymi pomrukami. Holandia a wręcz całe NATO powinno natychmiast wysłać siły specjalne w rejon katastrofy aby uniemożliwić zacieranie śladów (teren, na który spadły szczątki maszyny jest pod kontrolą rosyjskich terrorystów). Po raz kolejny przypomina mi się sms jaki dostałem będąc w Gruzji w czasie wojny 2008 roku: „[…] Europa daje dupy jak zwykle.” Po zbrodni, którą śmiało można porównać do zamachów na WTC w 2001 roku świat pozostaje bierny i bezwolny wobec rosyjskiej agresji, zupełnie jak w końcu lat trzydziestych XX wieku pozostawał bierny w stosunku do poczynań Hitlera. Nie wiem czy to prawdziwy cytat ale Winston Churchill powiedział kiedyś, podobno, że kto wybiera hańbę aby uniknąć wojny będzie miał i hańbę i wojnę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz