Tak się
składały moje podróżnicze drogi, że w 2019 roku zawędrowałem aż dwukrotnie do
Odessy. To miasto niewątpliwie ma coś w sobie, przyciąga jak magnes.
Na miejscu
istniejących od najdawniejszych czasów osad oraz tatarskiej twierdzy Chadżibej
w roku 1794 rozpoczęto budowę nowego miasta i portu. Położone prostopadle do
siebie ulice w centrum świadczą o tym, że miasto budowano od podstaw, od
linijki. Odessa jest w tej chwili najważniejszym portem Ukrainy.
Jeśli
wybieracie się tam po raz pierwszy koniecznie zaplanujcie 3 lub 4 dniowy
weekend.
W
październiku do miasta dojechałem akurat bezpośrednią marszrutką z Tyraspola –
stolicy Naddniestrza, jednak jadąc z Polski najlepszą opcją jest w tej chwili
samolot. Inną możliwość daje bezpośredni pociąg sypialny z Przemyśla. Z
Kiszyniowa kursuje także bezpośredni, nowoczesny pociąg (jednak chyba nie w
każdy dzień – sprawdźcie).
Dzięki
uruchomieniu wspomnianego połączenia lotniczego Odessę odwiedza ostatnio sporo
Polaków o czym świadczą m.in. liczne wpisy na forach w Internecie. Bo Odessa ma
wiele do zaproponowania. Oczywiście samo centrum, coraz ładniejsze, wyłączona z
ruchu część Deribasivskiej i przyległości do niej, wiele okazałych gmachów,
pomników. Oczywiście słynne Schody Potiomkinowskie – chyba najbardziej znana
rzecz w Odessie i znajdujący się poniżej nich port wraz z dworcem morskim na
ogromnym molo wychodzącym w zatokę, na którym dodatkowo zbudowano hotel, który
kiedyś ponoć był jednym z lepszych w Ukrainie. Cóż z tego skoro zbudowano go z
naruszeniem zasad budowlanych i zaczął się niebezpiecznie chwiać na boki – od kilku
już lat stoi nieczynny i niszczeje.
Cóż,
poczytajcie przewodniki i Internety bo w Odessie naprawdę jest co zobaczyć.
Ja,
znając już nieco to miasto zaczynam zapuszczać się w coraz bardziej odległe
kwartały, odkrywając nowe rzeczy. Naprawdę warto.
Jednym z
moich ulubionych miejsc jest pasaż znajdujący się na samym końcu
Deribasivskiej, pod numerem 33, XVIII – wieczny, bogato zdobiony i przykryty
szklanym dachem. Cudo! Pierwotnie należał do pierwszego w mieście hotelu,
obecnie znajdują się tam liczne butiki i coraz więcej klimatycznych knajpek. Mimo
iż nieco zaniedbany nadal robi wrażenie.
Odessa w
swojej stosunkowo krótkiej historii od początku zamieszkiwana była przez wiele
nacji, które ściągały tam za pracą i karierą. Dziś nadal zamieszkują miasto
przedstawiciele około stu narodów. Dlatego nie powinny was dziwić nazwy ulic
takie jak Grecka, Żydowska, Polska, Francuzka i inne.
Mieszkańcy
Odessy słyną z poczucia humoru i przedsiębiorczości. Mocno identyfikują się ze
swoim miastem, niezależnie od narodowości.
Budka telefoniczna stojąca w pobliżu jednej z restauracji. Można z niej zadzwonić na policję pogotowie, straż pożarną i... do tejże restauracji aby zamówić stolik ;-)
Miasto ma
naprawdę bardzo wiele atrakcji i może wam braknąć czasu na wszystkie. Ale z całą
pewnością warto odwiedzić odeskie katakumby. Zwłaszcza jeśli trafi się wam
deszczowy dzień, wtedy można spędzić ciekawie czas pod ziemią. Na głowę nie
kapie. Istnieją co najmniej trzy kompleksy, całe labirynty podziemnych korytarzy.
Są podobno pod większą częścią miasta. Dwa z kompleksów są udostępnione do zwiedzania.
Jeśli nie wiecie jak do nich dotrzeć to po prostu podejdźcie do pani naganiaczki
kręcącej się z megafonem koło Schodów
Potiomkinowskich i sprzedającej różne wycieczki, z pewnością wam to
zorganizuje. Jeden z udostępnionych kompleksów jest na przedmieściach, drugi
pod słynną, niegdyś bandycką dzielnicą Mołdawianka. I ten drugi właśnie miałem
okazję zwiedzić. W czasach radzieckich oczywiście część obiektu była schronem,
do którego wejście zamaskowane było… garażem. Tak, wchodzi się przez zwykły
blaszany garaż samochodowy. Sowieci dobrze znali sztukę maskirowki.
Początkowo
korytarze są obetonowane, później już naturalne skały. Przemytnicy, bandyci,
partyzanci a nawet masoni – to oni głównie korzystali z tego miejsca. Katakumbom
poświęcę osobny artykuł.
Innym
miejscem, które koniecznie trzeba zobaczyć jest bazar Privoz, znajdujący się
niedaleko dworca kolejowego. Ze swojej strony polecam część z kiszonkami a
najbardziej z rybami! Można dostać oczopląsu! Pomijając, że gdyby tam trafił
inspektor naszego sanepidu to pewnie dostałby zawału.
Odessa to
wspaniałe miasto do puszczania pieniędzy ;-) Liczba restauracji, knajp,
knajpeczek i klubów może spokojnie konkurować ze Lwowem i każdy znajdzie coś
dla siebie.
W słynnym Cafe Kompot
W popularnej knajpie Młodość
Nocne życie w Odessie trwa długo a nawet dłużej niż w innych
ukraińskich miastach.
Dlatego
rekomenduję wam Odessę – miasto, w którym każdy znajdzie coś dla siebie.
PS 1
Po moje wspomnienia z przed czterech lat z Odessy i po więcej zdjęć zapraszam tutaj:
PS 2
A po jeszcze więcej propozycji miejsc do odwiedzenia w Odessie, tym razem nieco niszowych, militarnych i po sporo pięknych zdjęć znad samego morza zapraszam tutaj:
;-)