Do stolicy Estonii dojeżdżam z Rygi wygodnym autobusem niedługo po 12 w południe. Z dworca pieszo udaję się do centrum. Niewielki plecak nie przeszkadza w zwiedzaniu więc aby nie tracić czasu od razu zagłębiam się w klimatyczne uliczki bo cudne czerwcowe lato zachęca do spacerów.
(Kliknij w zdjęcie aby powiększyć)
Z tego miejsca tylko kilka kroków uliczką w górę, wąskie przejście w murach i już jestem w górnym mieście zwanym Toompea. W oczy rzuca się od razu potężny sobór Aleksandra Newskiego sąsiadujący ze skromnym budynkiem parlamentu.
Dziś w dzielnicy ma siedzibę wiele instytucji państwowych, kiedyś zamieszkiwała tu tallińska klasa wyższa. Warto wejść w uliczki i dokładnie je spenetrować gdyż znajdziecie wiele klimatycznych miejsc a także dwa punkty widokowe na dwie strony miasta.
Schodzę do dolnego miasta przechodząc tym razem przez potężną bramę, zahaczam o mój hotel, w którym mogę się już zameldować i zostawić rzeczy a także chwilę odpocząć ale nie za długo bo przecież jeszcze tyle do zobaczenia!
Czasem kieruję się nawigacją do konkretnych miejsc i obiektów ale częściej po prostu idę przed siebie gubiąc się w kolejnych uliczkach, zaułkach i przejściowych bramach. Podziwiam więc wspaniały ratusz znajdujący się na głównym placu, Bramę Viru – bardzo charakterystyczny punkt miasta, mury obronne z basztami, znakomicie zachowane, kościół św Olafa i masę innych miejsc pojawiających się gdy wchodzę w kolejną ulicę.
Pewnym zaskoczeniem jest dla mnie fakt, iż zmierzchać zaczyna dopiero w okolicach godziny 23 (początek czerwca). Nie wziąłem pod uwagę, że jestem znacznie bardziej na północ niż Kraków.
Drugiego dnia postanawiam zwiedzić Muzeum Morskie, którego główną atrakcją jest kompletna łódź podwodna znajdująca się w głównych hangarze obiektu. Można do niej wejść i dokładnie ją zwiedzić co jest nie lada gratką. Do tego w muzeum zobaczymy wiele innych eksponatów dotyczących morza i wojskowości. Jest także ekspozycja zewnętrzna.
Po muzeum przychodzi czas na inny obiekt z przeszłości. W 1980 roku w Moskwie została zorganizowana olimpiada jednak jej zawody żeglarskie odbyły się w Tallinie i ich bazą był Pałac Kultury i Sportu im. Lenina. Dziś obiekt niszczeje a znajduje się zaledwie kilkanaście minut spacerem od starego miasta i od portu. Część jest zagrodzona ale po części można się przejść.
Dalszą część dnia poświęcam na snucie się ulicami starego miasta gdyż tego rodzaju rozrywka w tak klimatycznym miejscu jest dla mnie oczywista.
W międzyczasie podejmuję też estońskie wyzwanie: naleśnik z pastą śledziową na obiad… ;-) Specyficzne danie, dodałbym do niego więcej pieprzu a do przepicia zamiast piwa setkę wódki ale było za gorąco ;-)
Na koniec spaceruję jeszcze po, podobno modnej ostatnio dzielnicy kreatywnej po drugiej stronie dworca kolejowego, niedawno zrewitalizowanej.
W ostatni dzień w stolicy Estonii daję sobie więcej czasu w hotelu a następnie idę na ostatni spacer starym miastem oraz przylegającym do murów obronnych parkiem.
Na lotnisko wygodnie dojeżdżam autobusem miejskim z okolic dworca kolejowego znajdującego się właściwie zaraz za murami starego miasta. Bilet trzeba kupić na stronie przedsiębiorstwa lub w aplikacji i przyłożyć kod QR do czytnika w autobusie. Dawniej na lotnisko dojeżdżał także tramwaj linii 4 dziś jednak brak jest tego połączenia a szkoda bo podjeżdżałoby się tramwajem przed sam terminal.
Bardzo wam polecam Tallin jako cel weekendowego lub (najlepiej) dłuższego wypadu a także Estonię jako państwo gdyż jest tam wiele miejsc interesujących i godnych naszej uwagi.
Więcej:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz