Wybrałem się
po raz kolejny w Beskid Niski. Tym razem jednak w miejsca, w których jeszcze
nie byłem. Mam w miarę nieźle zjeżdżoną część zachodnią typu Wysowa i okolice,
oraz część wschodnią – Krępna, mój ulubiony koniec świata – Huta Polańska,
Grab, Ożenna, Żydowskie. Nie byłem w tej najbardziej pustej części Beskidu
Niskiego, tej „Stasiukowej”. Bo właśnie czytana ostatnio literatura Stasiuka
uświadomiła mi, że jeszcze tam nie byłem. Przejeżdżałem zawsze gdzieś obok, nie
zatrzymując się przy drogach i leśnych duktach prowadzących do wysiedlonych po
wojnie części tych ziem. No cóż, wcale się Stasiukowi nie dziwię, że wybrał to
miejsce aby się osiedlić. Ze schroniska w Bartnem wyruszyłem o 9 rano w
zaplanowana wcześniej trasę.
Piękna październikowa pogoda więc tym bardziej
chciało się iść. Skierowałem się czerwonym szlakiem do Wołowca. Jest to
zamieszkała obecnie wieś, siedziba wydawnictwa Czarne. Do miejscowości nie
dociera żadna komunikacja, nie ma tam tez zasięgu na komórce ale do tego trzeba
się przyzwyczaić będąc w tym rejonie. I jest to moim zdaniem także zaleta tych
miejsc. Wieś zamieszkują w znacznej mierze Łemkowie. Stoi tam piękna cerkiew z
XVIII wieku, zaś w jej sąsiedztwie znajdują się dwa cmentarze – stary i nowszy.
Forsując kolejne potoki kieruję się do Nieznajowej – nieistniejącej obecnie wsi
powstałej na mocy przywileju Zygmunta Augusta z 1546 roku. Przed II wojną
światową mieszkało tam ok. 250 osób. W 1780 roku zbudowano w niej cerkiew,
która niestety zawaliła się w 1965 roku. Mieszkańcy w 1945 roku dobrowolnie
wyemigrowali do ZSRR. Opuszczony cmentarz robi duże wrażenie. I przydożne
krzyże, które pokazują jak dawniej rozkładała się po tej dolinie wieś. Kamień z
tabliczką upamiętnia miejsce po wspomnianej cerkwi. Miejsce bardzo klimatyczne.
Idę dalej, mijam kilka domków letniskowe (całoroczne) – nie powiem, miejsce
obłędne. Idę dalej, dochodzę do dawnej miejscowości Czarne. To tu zaczęła się
przygoda Andrzeja Stasiuka z Beskidem Niskim. Fajne miejsce. Wieś założona w
XVI wieku, także wyludniła się po ostatniej wojnie. I podobnie jak w
Nieznajowej pozostał po niej samotny cmentarz i cerkwisko.
Idę dalej, mijam
łąki, lasy, jest pięknie. Jakbym miał kasę to chętnie bym tam kupił jakąś
działeczkę.
Idę dalej, zaczynam się zbliżać do zamieszkałych wsi. Maszeruję w
kierunku miejscowości Krzywe, teraz już asfaltem, co zrobić. We wspomnianej wsi
niestety nie natykam się na sklep a miałem takiego smaka na zimne piwo! Już
poważnie zmęczony mijam pomnik ku czci poległej polskiej załogi brytyjskiego
liberatora zestrzelonego tam w 1944 roku.
Wchodzę na niebieski szlak i wracam
do Bartnego ledwo powłócząc nogami. Zrobiłem ok. 30 kilometrów co jak na mój
stan kondycji jest dość dużą odległością. Ale nie wątpliwie warto było. Na
pewno nie był to mój ostatni raz w tym rejonie.
Z małą poprawką - trasa była od schroniska w Bartnem a nie od wsi
Zapraszam do polubienia mojej strony na FB:
marzy mi się, żeby te tereny przebyć na rowerze.. z sakwami i namiotem.
OdpowiedzUsuńpo tamtolistopadowej eksploracji opuszczonych terenów Beskidu Niskiego był plan na rowerowanie wiosenne... pozostaje czekać na kolejną wiosnę ;)
pozdrawiam!
Witam, my ostatnio odwiedziliśmy Żydowskie i szczyt Wysokie :) W Nieznajowej też byliśmy - cudowne miejsce... Mnie podobnie jak poprzedniczce marzy się podróż na rowerze przez opuszczone wsie Beskidu Niskiego ;) Pozdrawiamy i zapraszamy do nas http://magurskiewyprawy.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńhttp://zewszystkichstron.blogspot.com/2015/03/zydowskie.html
Usuń;-)
Byłem rorewerem w Nieznajowej kiedy w zeszłym roku spadł pierwszy śnieg... niezapomniane
OdpowiedzUsuńhttp://zewszystkichstron.blogspot.com/2015/03/zydowskie.html
OdpowiedzUsuńNo to konkretną wycieczkę sobie zrobiłeś. Właśnie ta wschodnia część Beskidu Niskiego ma w sobie ten ulotny klimat przemijającej historii. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOj tak... ;-) Polecam tez dawną wieś Żydowskie o którym gdzieś tu kiedyś pisałem i nocleg w Hucie Polańskiej ;-)
Usuń