Trzy miesiące temu, gdy byłem na Bałkanach
zrobiliśmy sobie małą wycieczkę wokół Jeziora Szkoder. Wyruszyliśmy samochodem
z okolic Baru i przez przejście graniczne w okolicach Shtuf przekroczyliśmy
granicę z Albanią. Oczekiwanie na granicy trwało co najmniej 45 minut mimo
pracujących obu pasów i wspólnych odpraw dokonywanych przez policję
czarnogórską i albańską. Po prostu było dużo chętnych. Znakomitymi albańskimi drogami
dojechaliśmy do Szkodra – pierwszego dużego miasta po stronie albańskiej.
Ponieważ było ono dość długo pod panowaniem weneckim to do dziś mieszka tam
dużo katolików – jest to główny katolicki ośrodek w Albanii. Od razu
pojechaliśmy do twierdzy Rozafa. Pochodząca jeszcze z czasów iliryjskich,
wykorzystywana potem przez Wenecjan i Turków, skutecznie ryglowała kiedyś
dostęp do miasta. Funkcję militarną ostatni raz spełniała w 1913 roku. Podczas
licznych wojen dość znacznie ucierpiała ale widok jaki można podziwiać z ruin
jest wspaniały!
Widok na Szkoder z twierdzy
Tzw. Ołowiany Meczet
Widok na Jezioro Szkoderskie z twierdzy
Samo miasto Szkoder ma ładne, choć zatłoczone
centrum z reprezentacyjnym deptakiem, na którym znajdują się liczne knajpy. Kościoły
mieszają się z meczetami. Zjedliśmy dobry obiad w jednej z restauracji i
zapuściliśmy się w boczne uliczki. Zrobiliśmy zakupy w markecie, zarówno tam
jak i w knajpie płacąc w euro, choć zawsze lepiej zapytać wcześniej bo nie wszędzie
chcą przyjmować. Miejscowych pieniędzy – leków nie mieliśmy ale w mieście,
gdyby była taka potrzeba jest dużo bankomatów. Tu też poznaliśmy wiodący
albański koniak Skënderbeu – od nazwiska ich znamienitego bohatera. Nie
produkował koniaku – był wojownikiem i wodzem.
Ruszyliśmy w drogę powrotną do Czarnogóry tym razem
objeżdżając jezioro od strony północnej. Wszędzie drogi były zaskakująco dobre.
W którymś momencie nawet zobaczyliśmy jeden z legendarnych bunkrów z czasów
dyktatora Enwera Hodży. Na stoiskach z pamiątkami można kupić popielniczki w
ich kształcie. Dość niespodziewanie dojechaliśmy do przejścia granicznego i tym
razem bez zbędnego czekania przejechaliśmy na stronę Montenegro. Po drodze z
widokami bywa rożnie ale dojechaliśmy do jednego miejsca, które nas urzekło.
Gdy teraz oglądam zdjęcia z tego miejsca to nadal mam wrażenie jakby to były
fotografie z Wietnamu a nie z Czarnogóry(oczywiście jakby nie te góry wokół).
Zobaczcie sami.
Fantastyczna fotorelacja.;)
OdpowiedzUsuń