Ruski
korytarz humanitarny to coś takiego jak Yeti. Wszyscy o nim wiedzą ale nikt go
nigdy nie widział! A ci co widzieli to zazwyczaj nie przeżyli. Na naszych oczach umiera Aleppo, wojsko Assada chodzi od domu
do domu i zabija mieszkańców. Wojsko Assada od lat wspierane przez rosyjski
reżim, szkolone a teraz wspierane logistycznie i z powietrza. Zdjęcie z
artykułu w Newsweeku
przedstawia
młodego chłopaka opłakującego kogoś ze swoich bliskich, zabitego podczas
ewakuacji takim właśnie „bezpiecznym korytarzem”. To rosyjska specjalność –
najpierw ogłasza się istnienie takiego przejścia a później ostrzeliwuje się go
z artylerii. Tak było pod Iłowajskiem gdzie takim właśnie korytarzem mieli, po
uzgodnieniu tego na szczeblu dowództwa, wyjść z okrążenia ukraińscy żołnierze.
Ci którzy tam poszli dostali się pod huraganowy ogień artylerii i rakiet.
Straty były ogromne! Zabitych uniknęli Czeczeni walczący ochotniczo po stronie
Ukraińców – nie poszli korytarzem gdyż uważali, i słusznie, że ruskim nie można
wierzyć. Z Czeczenów nikt nie zginął. Kaukascy nie poszli przez korytarz nauczeni
doświadczeniem – ten sam trick w ich kraju wojska rosyjskie zastosowały w
stosunku to mieszkańców ich malutkiej Czeczenii.
Dziś na
naszych oczach umiera Aleppo. A świat znów nic nie jest w stanie zrobić. Tak
jak nic nie zrobił w Srebrenicy, tak jak pozwalał przez lata na bezkarny
ostrzał Sarajewa i na zrównanie z ziemią Groznego. Świat zachodni znów zawodzi
potrzebujących…
Fot. internet
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz