O tym
miejscu przypomniałem sobie na początku miesiąca dzięki informacji jaka
pojawiła się w mediach o ostrych starciach z policją w miejscowości Nardaran.
Byłem tam
jakieś pięć lat temu, jest to zaledwie 25 km od Baku, na półwyspie Apszeron, w
Azerbejdżanie. Jechaliśmy marszrutką. Już w pojeździe zaczepił nas mężczyzna z
tradycyjnym muzułmańskim nakryciem głowy, wypytując skąd jesteśmy itd. A gdy
dowiedział się, że z Polski to bardzo się ucieszył, wymienił mi chyba pół
naszej reprezentacji w piłkę nożną z lat 80-tych, pytając co teraz się z nimi
dzieje. No do tego standardowe pytania w takiej sytuacji – jak się żyje w
Polsce itd. Od razu zaoferował, że oprowadzi nas po meczecie, do którego jechał
z Baku. Marszrutka kończyła trasę właśnie koło sporego meczetu ale część osób
wysiadała już wcześniej, zwróciłem uwagę na kobietę w jaskrawo czerwonej
sukience, która natychmiast po
opuszczeniu pojazdu ubrała na głowę chustę – hidżab. W mieniącym się na europejskie
miasto Baku kobiety rzadko chodzą z zakrytymi włosami, tu jednak od razu
dostosowywały się do panujących zwyczajów. Nie dopuszczalne są też krótkie
spodnie u facetów – ci z naszej grupy, którzy je mieli musieli szybko przerobić
je na długie. Jak w Iranie. 77% muzułmanów żyjących w Azerbejdżanie to szyici.
Nasz przewodnik z marszrutki, jak się okazało mocno praktykujący muzułmanin,
oprowadził nas najpierw po cmentarzu pokazując nam gdzie leży ważna dla nich
postać, pokazał nam także nieprawidłowe z punktu widzenia Islamu nagrobki z
czasów radzieckich przedstawiające twarz lub postać zmarłego. Potem weszliśmy
do meczetu. Był nowy i bardzo okazały. Nasz nowy znajomy zaprosił nas także do
podziemi gdzie można było zobaczyć groby różnych znamienitych osób. Nigdy
zapewne byśmy tam sami nie weszli jako nie – muzułmanie ale, że byliśmy z
miejscowym to nikt nie protestował (no może w samych kryptach kilku wiernych
miało krytyczne uwagi ale zostali uspokojeni przez naszego przewodnika). Pożegnaliśmy
się z nim na schodach wiodących w kierunku medresy i Morza Kaspijskiego i poszliśmy
zwiedzać średnio ciekawą twierdzę.
Muszę
przyznać, że miejsce to zrobiło na mnie dość niesamowite wrażenie. Raptem 25 km
od europejskiego Baku a przenosisz się jakby o setki kilometrów, do Iranu. Nie muszę dodawać, że nie kupi się tam alkoholu. Nardaran jest najbardziej
ortodoksyjnym, konserwatywnym miejscem w Azerbejdżanie, gdzie nie raz już dochodziło
do starć z siłami bezpieczeństwa posyłanymi tam przez władze, które panicznie
boją się wpływów swojego wielkiego sąsiada – Iranu.
Zaś do
samego Iranu, mam nadzieję, że uda mi się wreszcie pojechać…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz