środa, 9 grudnia 2015

Mały Iran

O tym miejscu przypomniałem sobie na początku miesiąca dzięki informacji jaka pojawiła się w mediach o ostrych starciach z policją w miejscowości Nardaran. 
Byłem tam jakieś pięć lat temu, jest to zaledwie 25 km od Baku, na półwyspie Apszeron, w Azerbejdżanie. Jechaliśmy marszrutką. Już w pojeździe zaczepił nas mężczyzna z tradycyjnym muzułmańskim nakryciem głowy, wypytując skąd jesteśmy itd. A gdy dowiedział się, że z Polski to bardzo się ucieszył, wymienił mi chyba pół naszej reprezentacji w piłkę nożną z lat 80-tych, pytając co teraz się z nimi dzieje. No do tego standardowe pytania w takiej sytuacji – jak się żyje w Polsce itd. Od razu zaoferował, że oprowadzi nas po meczecie, do którego jechał z Baku. Marszrutka kończyła trasę właśnie koło sporego meczetu ale część osób wysiadała już wcześniej, zwróciłem uwagę na kobietę w jaskrawo czerwonej sukience, która natychmiast po  opuszczeniu pojazdu ubrała na głowę chustę – hidżab. W mieniącym się na europejskie miasto Baku kobiety rzadko chodzą z zakrytymi włosami, tu jednak od razu dostosowywały się do panujących zwyczajów. Nie dopuszczalne są też krótkie spodnie u facetów – ci z naszej grupy, którzy je mieli musieli szybko przerobić je na długie. Jak w Iranie. 77% muzułmanów żyjących w Azerbejdżanie to szyici. Nasz przewodnik z marszrutki, jak się okazało mocno praktykujący muzułmanin, oprowadził nas najpierw po cmentarzu pokazując nam gdzie leży ważna dla nich postać, pokazał nam także nieprawidłowe z punktu widzenia Islamu nagrobki z czasów radzieckich przedstawiające twarz lub postać zmarłego. Potem weszliśmy do meczetu. Był nowy i bardzo okazały. Nasz nowy znajomy zaprosił nas także do podziemi gdzie można było zobaczyć groby różnych znamienitych osób. Nigdy zapewne byśmy tam sami nie weszli jako nie – muzułmanie ale, że byliśmy z miejscowym to nikt nie protestował (no może w samych kryptach kilku wiernych miało krytyczne uwagi ale zostali uspokojeni przez naszego przewodnika). Pożegnaliśmy się z nim na schodach wiodących w kierunku medresy i Morza Kaspijskiego i poszliśmy zwiedzać średnio ciekawą twierdzę. 











Muszę przyznać, że miejsce to zrobiło na mnie dość niesamowite wrażenie. Raptem 25 km od europejskiego Baku a przenosisz się jakby o setki kilometrów, do Iranu. Nie muszę dodawać, że nie kupi się tam alkoholu. Nardaran jest najbardziej ortodoksyjnym, konserwatywnym miejscem w Azerbejdżanie, gdzie nie raz już dochodziło do starć z siłami bezpieczeństwa posyłanymi tam przez władze, które panicznie boją się wpływów swojego wielkiego sąsiada – Iranu.
Zaś do samego Iranu, mam nadzieję, że uda mi się wreszcie pojechać…  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz