Pokazywanie postów oznaczonych etykietą #wojsko. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą #wojsko. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 18 lipca 2016

Zadziwiający koniec tygodnia

W rzeczy samej, końcówka tygodnia obfitowała w przeróżne nadzwyczajne wydarzenia. Pozwólcie, że podzielę się z Wami moimi refleksjami na ten temat.
Zacznijmy od Nicei. Rozpędzona ciężarówka wjeżdża w tłum ludzi na bulwarze. Wszyscy krzyczą zamach, islamiści! Może i tak. Ale z posiadanych na dzień dzisiejszy informacji wynika, moim zdaniem, raczej coś innego. Na tą chwilę uparcie będę forsował tu jako przyczynę popełnienia tego czynu przez sprawcę tzw. rozszerzone samobójstwo. Cóż, jedni jak im odpierdala to rozbijają samolot z pasażerami o góry, inni wjeżdżają ciężarówką w tłum. Dlaczego tak sądzę? Sprawca, mimo że Tunezyjczyk, nie był religijny, pił alkohol, jadł wieprzowinę, nie przestrzegał ramadanu, był notowany przez policję ale za drobne przestępstwa, wszczynanie awantur, groźby itp. Ogólnie osobnik o skłonnościach do agresji. Któreś ze źródeł podawało także o problemach rodzinnych. Zobaczymy co wykaże śledztwo ale ja na dzień dzisiejszy upieram się przy moim zdaniu. Mogą o tym świadczyć także atrapy broni znalezione w szoferce. Po co komu atrapy jeśli jedzie zrobić zamach ciężarówką? Ano po to, że jak je wyciągnie i wyceluje to policja go zastrzeli. Oprócz tego miał także prawdziwą broń palną. Inną sprawą jest jakim cudem gość przejechał tą ciężarówką dwa kilometry zanim został zastrzelony? Aż dwa kilometry! We Francji, której policja jest znana z tego, że się z nikim nie patyczkuje, gdzie obowiązuje stan wyjątkowy po poprzednich zamachach i w miejscu gdzie ponoć było pięciuset policjantów i żołnierzy? Myślę, że ogólne zmęczenie służb po zamachach, mistrzostwach piłkarskich wpłynęło na pewne rozluźnienie. Czas na reakcję był, co pokazują filmiki nagrane przez przypadkowe osoby pokazujące jak cywile próbują obezwładnić sprawcę. Jako wnioski z tego tragicznego zdarzenia – użycie kolczatek drogowych oraz betonowych bloków do zabezpieczenia terenu imprez masowych. Oczywiście nie daje to 100% pewności bo terroryści czy szaleńcy w swojej pomysłowości zawsze będą krok przed nami. Część policjantów zabezpieczających taka imprezę powinna mieć także broń gładkolufową i amunicję typu breneka, która potrafi przebić nawet blok silnika. Po tragedii w TV oczywiście wypowiadali się sami najmądrzejsi ;-) ale najsensowniej powiedział chyba gen. Czempiński: - We Francji jest bardzo duża społeczność muzułmańska ale w większości to są normalni ludzie, którzy chcą normalnie żyć i pracować. Niech służby z nimi rozmawiają, niech wchodzą w kontakty. Trzeba im powiedzieć jasno: chcecie tu normalnie żyć? To wydajcie nam ludzi, którzy chcą innym robić krzywdę.
Ale to praca na lata… 
fot. Internet 

Nie ochłonęliśmy jeszcze po tragedii we Francji a tu w piątkowy wieczór pojawiają się informacje o puczu wojskowych w Turcji. Przypomnę, że kraj ten posiada drugą co do wielkości armię w NATO, która już niejednokrotnie w ten czy inny sposób stawała na straży republiki, spuścizny Ataturka, jak by to dziwnie nie brzmiało. Trzeba tu jednak pamiętać także o tym, że ta sama armia uwikłana jest w szereg nie wyjaśnionych zbrodni a wraz ze służbami specjalnymi tworzy tzw. ukryte państwo (głębokie państwo), które w zakulisowy sposób nie raz wpływało na losy państwa tureckiego i jego obywateli. Armia ma spore doświadczenie w obalaniu rządów, robili to już czterokrotnie, ostatnio w 1997 roku a więc całkiem niedawno. Już w piątek wieczorem wydawało mi się dość dziwne, że ten wojskowy przewrót rozwija się dość niemrawo. Urzędujący prezydent oraz rząd czy deputowani nie zostali aresztowani, wszystko to jakoś od początku się nie kleiło w sprawny wojskowy pucz. Wielu komentatorów od początku kwestionowało prawdziwość działań buntowników. Mówiąc wprost: zamach był najprawdopodobniej inspirowany przez samego Erdogana aby umocnić swoją władzę i pozbyć się niechętnych mu ludzi. Mamy więc kolejną czystkę w armii i służbach bezpieczeństwa, masowe zwolnienia sędziów (sędziów? Czy widział ktoś kogoś w todze z karabinem na ulicach Istambułu?), oraz wszystkich niewygodnych. W więzieniach siedzi także 46 dziennikarzy z absurdalnego paragrafu o obrazę prezydenta. Turcja zmierza w kierunku twardej dyktatury, niestety, a zachód nic z tym nie może zrobić bo to ważny sprzymierzeniec, bo kryzys z uchodźcami, wojna w Syrii i napięta sytuacja z Rosją. Erdogana popierają najniższe klasy społeczne, biedota z Anatolii, która dzięki niemu przesiedliła się do Istambułu i w jakiś sposób poprawiła swój byt a także część klasy średniej, która dzięki niemu, dzięki korupcji i kontraktom rządowym z okresu rządów AKP tą klasą średnią się stała. Przyznam szczerze, że z początku kibicowałem puczystom, bo choć nie jest to prawidłowa forma, to akurat w Turcji to armia była zwykle gwarantem laickości państwa. 
Żal mi tylko żołnierzy, którzy dali się w tę awanturę wmanewrować. Mają przerąbane. 
W rękach tłuszczy... Fot. Internet 
fot. internet 



Na koniec informacja z niedzieli rano: w Erywaniu, stolicy Armenii grupa uzbrojonych osób wtargnęła do siedziby policji i wojsk wewnętrznych, opanowała ją i wzięła zakładników. Domagali się zwolnienia jednego z więzionych opozycjonistów i ustąpienia prezydenta Sarkisjana. Lada godzina sprawa zapewne zakończy się szturmem. Zapewne wszyscy napastnicy zostaną zabici. Czy tutaj też ktoś sobie czyścił przedpole?...  

Wiem jak potrafi palić słońce w Erywaniu o tej porze roku. Z pewnością mają ciepło ;-) 

Fotografie Internet 

czwartek, 17 marca 2016

Mariupol żyje normalnie

Do miasta docieram autobusem z Odessy rano, po całonocnej jeździe. Po drodze mijamy kilka blok – postów. Na niektórych z nich są kontrole dokumentów. Żołnierze pułku Azov, policjanci. 

Już na pierwszy rzut oka oceniam, że miasto zbyt piękne nie jest. Po drodze na dworzec mijamy spalony podczas zamieszek w 2014 roku budynek urzędu. Po jakimś czasie porządek w mieście przywróciło ukraińskie wojsko. 
Wysiadam, zupełnie nieznane miasto. Hotel zarezerwowany ale jeszcze trzeba do niego dotrzeć. Podchodzę do jednego z taksówkarzy, mówię ulicę i hotel. Zbiera się małe konsylium. W końcu jeden z nich mówi: - słuchaj, to jest niedaleko, tu prosto tą ulicą, góra dziesięć minut piechotą. Najwyraźniej na wschodzie Europy nawet taksówkarze są inni. Choć wyglądali "stylowo". Idę więc piechotą i po chwili faktycznie docieram do hotelu. Ruszam w miasto, pomagam sobie nawigacją w telefonie. Zaniedbane bloki mieszkalne, trochę kamienic w centrum. Część budynków może niezbyt dużych (nie tak jak w Kijowie) ale ten sam monumentalny styl stalinowski tylko, że w wersji pomniejszonej, dla prowincji. Centralny plac z nie działającą teraz fontanną i klombami, które być może na wiosnę obsadzą kwiatami. 








Miasto zdaje się żyć normalnie. Ludzie chodzą do pracy, do sklepów i na bazary. Siedzą w restauracjach. Przy hotelu, w którym mieszkałem jest jedna z lepszych, ze znakomitym jedzeniem i sprawną obsługą a co wieczór muzyka na żywo i tańce. Działają bankomaty, banki, komunikacja miejska opierająca się jak wszędzie na marszrutkach oraz kosmicznie wyglądających starych tramwajach oraz trolejbusach. 


O zagrożeniu przypominają jedynie dość często namalowane farbą na murach napisy informujące o schronach. 

Jedynie instytucje państwowe, zwłaszcza te związane z obronnością i bezpieczeństwem zamienione zostały w twierdze. Na początku konfliktu miasto na chwilę zostało opanowane przez separatystów, pojawiły się zielone ludziki, doszło do szturmu na komendę milicji. Dlatego takie środki ostrożności. Dziś starej milicji już nie ma, zastąpiła ją nowa policja, choć w Mariupolu radiowozami jeździ także wspierająca nową służbę Gwardia Narodowa. Na avtovagzale porządku pilnuje policjant, jeszcze w starym milicyjnym mundurze oraz trzech gwardzistów z kałasznikowami. Policjanci też często chodzą w wojskowych mundurach i hełmach kompozytowych. 

Na mieście pełno plakatów z twarzami poległych obrońców z pułku Azov oraz potępiających separatyzm. 


Miasto nie jest może ładne ale można w nim odszukać ładne rzeczy. Takim miejscem jest miejski park, z którego rozciąga się widok na Morze Azowskie. Tak, to mój pierwszy kontakt z Morzem Azowskim. Plaża, na której byłem co prawda nie powala, zaraz koło niej przebiega linia kolejowa, ale jakaś tam jest. Kiedyś przyjeżdżali tu ludzie z Doniecka na urlopy. 









Rejon Primorski to różne hotele i pensjonaty. W jednym z nich zakwaterowała się misja OBWE. Ich opancerzone samochody stoją przed obiektem. Linia frontu przebiega ok. 8 – 12 km na wschód od miasta. 



Niedawno ukraińska armia odzyskała kontrolę nad całą miejscowością Szyrokine – niegdyś małym letnim kurortem. Dziś to kupa ruin. 
24 stycznia 2015 roku na Mariupol spadły rosyjskie rakiety Grad zabijając trzydzieści osób a raniąc około stu. 
Znawcy tematu twierdzą, że obecnie mieszkańcy Mariupola dzielą się na trzy grupy: ci co za Ukrainą, ci co za Rosją i ci co za świętym spokojem. Byłem jednak zaskoczony, że na ulicach całkiem często słychać język ukraiński. W mieście żyje także całkiem spora społeczność grecka, której członków czasami nawet na pierwszy rzut oka można rozpoznać. Większość mieszkańców uważających się za Polaków została ewakuowana przez nasze władze do Polski, kilka miesięcy temu.
Byłem w mieście, w strefie ATO dwa dni i dwie noce. Obserwowałem, jak się żyje w przyfrontowym mieście. Mariupol stara się żyć normalnie. 

Na plaży przyleciał do mnie biały gołąb. Mariupolski gołąb pokoju? Oby. 



niedziela, 20 września 2015

Karbala

Czekałem na ten film. Sporo czytałem wcześniej o tej historii, o największej bitwie stoczonej przez Wojsko Polskie od czasów II wojny światowej. Historia obrony Cityhall w Karbali podczas rebelii Al-Sadra. Cóż powiedzieć? Sprawnie skręcone, z niezłymi zdjęciami, dość dobrze opierające się na relacjach naszych żołnierzy, którzy w tej bitwie uczestniczyli. Choć nie jest to oczywiście para dokument tylko opowieść fabularna.
Ktoś powiedział, że to polski „Helikopter w Ogniu” i proporcjonalnie do skali chyba miał rację. Nawet dwie podobne sceny znalazłem – jedna jak chłopaki biegną do bronionego obiektu po „wypadzie” a druga to oczywiście postrzępiona flaga pod koniec, tym razem nasza. 
Jedynym mankamentem jest, chwilami słabo podłożony dźwięk dialogów.  

Ale dla zainteresowanych – film dobry i wart obejrzenia.