Oj
ciągnęło mnie tu od dawna. I zapewne byłbym tu wcześniej gdyby
nie covid i zamknięte granice. Zwykle nie jeżdżę za bardzo w
wakacje bo wszędzie jest pełno ludzi, wolę siedzieć pod orzechem
i sączyć cydr czytając książki, jednak przyszło nam żyć w tak
popieprzonych czasach, że nie wiadomo jak długo jeszcze granice
będą otwarte i jakie niespodzianki nas czekają. Wsiadłem więc w
samochód i ruszyłem na podbój północno – wschodniej Słowacji.
Zanim
pojedziecie warto coś poczytać, oczywiście przewodnik i internety,
choć po polsku o tych terenach nie ma za wiele, coś jednak
znalazłem w naszej blogosferze i polecałem Wam to na stronie bloga
na facebooku, czyli tutaj:
Polskie
serwisy informacyjne nie informują nasz też zbytnio o tym co się
dzieje u naszych sąsiadów, sięgnąłem więc po dość rzadką
publikację na naszym rynku wydawniczym, książkę słowackiego
autora, o której przeczytacie tutaj:
To
pierwszy artykuł z tego wyjazdu, nie ostatni.
Poruszamy
się po regionie naszego południowego sąsiada nazywającym się
Kraj Preszowski. Dlatego, aby nie było nudno moją prezentację
zacznę od dwóch cerkwi znajdujących się w Kraju Koszyckim.
Pierwsza znajduje się w miejscowości Inovce, jest to obiekt z 1836
roku z dwoma wieżami, pięknie położony nieco powyżej wsi.
Ale
sporą atrakcją jest sam dojazd do tej miejscowości. Skręcacie w
wąską, początkowo asfaltową drogę, na której asfalt stopniowo
zanika aby pojawić się ponownie przed samą wsią. Droga jest
szeroka na jeden samochód i z trudem wymijam się z nieoznakowanym
Land Cruiserem słowackiej policji nadzorującej w tym rejonie
zewnętrzną granicę UE – Ukraina jest już za widoczną z wioski
górą.
Drugim
miejscem, które odwiedzam jest Ruska Bystra, dojazd już bez
sensacji i dodatkowych wrażeń, śliczna cerkiewka znajduje się
nieco nad wsią, na uboczu, jest pod wezwaniem św. Mikołaja Biskupa
i pochodzi z początków XVIII wieku (1730 rok, jak podaje inne
źródło).
Gdyby było Wam dane zajrzeć do środka to podobno warto
z uwagi na wystrój, mnie się to akurat nie udało.
Cofam
się w kierunku Sniny, mojej bazy wypadowej, ponownie więc wjeżdżam
do Kraju Preszowskiego. Hrabova Roztoka jest następnym moim celem.
Kolejna wioska na kolejnym końcu świata. Obiekt z połowy XVIII w i
z podobnego okresu pochodzi większość wyposażenia.
I jej współczesna sąsiadka
A po drodze do
niej, blisko skrzyżowania cerkiew w Smigovcu, której w pierwszej
chwili nie mogłem znaleźć a zaparkować chyba najlepiej jest na
mostku prowadzącym do niej (wszędzie jest potwornie ciasno).
W
drodze powrotnej jeszcze bardzo ciekawa cerkiew w Kalnej Roztoce z
XVIII wieku, drewniana jednak, co ciekawe otynkowana i pomalowana na
biało. Ten ostatni obiekt niestety oglądam w deszczu.
W
inny dzień mojej kilkudniowej wycieczki w te strony, udałem się w
kierunku Gór Bukowskich (Bukovske Vrchy). Tu także jest co oglądać
jeśli chodzi o rusińskie drewniane cerkwie.
Pierwszą
jest Ulicske Kryve, pod wezwaniem Michała Archanioła z początków
XVIII wieku z ciekawym barokowym wnętrzem.
Obiekt stoi w centrum wsi
i nie można go przeoczyć.
Zapuszczając się w kolejne doliny, do
kolejnych wiosek zobaczycie więcej.
W Ruskym Potoku cerkiew św.
Michała z połowy XVIII w, zaś w Topoli prawdziwa perełka – z
roku 1700 rok, do tego obok znajduje się cmentarz żołnierzy z I
wojny światowej.
Ale to nie koniec atrakcji wioski Topola –
zatrzymując się koło komisariatu policji i współczesnej cerkwi,
przechodząc nieco dalej za strzałkami znajdziemy także cmentarz
żydowski.
Udając się dalej w kierunku wsi Runina (będącej też
dobrym miejscem do wyjścia na szlaki w góry), watro zatrzymać się
przy obelisku upamiętniającym poległych żołnierzy z z lat 1914 –
1915.
Przy
skręcie do wsi Jalova warto poświęcić chwilę przy Beskidzkim
Panteonie – miejscu gdzie upamiętniono znane postacie pochodzące
z tych stron.
W samej Jalovej zaś także jest cerkiew, do której
jednak nie chciałem podchodzić – chyba trzeba przejść przez
czyjąś posesje.
Nie
posiadając samochodu ciężko ogarnąć te wszystkie miejsca.
Komunikacja pomiędzy naszymi krajami też pozostawia dużo do
życzenia. Najlepiej samochodem przekroczyć granicę w Radoszycach,
kierując się na Medzilaborce i później na płd – wschód. W
Sninie i Stakcinie są stacje benzynowe, których tu zbyt wielu nie
ma.
Jeśli
znudziły się Wam nieznośne tłumy w naszych Bieszczadach to
zapraszam w te słowackie. Naprawdę warto!
PS
A
jeśli nie możecie się zapuścić tak głęboko w słowackie
terytorium to polecam Wam bardzo ciekawe miejsca trochę bliżej i
łatwiej dostępne:
PS
2
Czy
można „zrobić” wszystkie te obiekty w jeden dzień? Można, ale
po co gonić jak świnia z przebitym ryjem, czy nie lepiej pozwiedzać
na spokojnie a potem miło spędzić popołudnie przy wyprażanym
syrze z hranolkami i piwem? ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz