niedziela, 7 lutego 2021

Top 10 miejsc, w których należy posiedzieć 2-3 dni ;-)


Będąc z grupami na trasie czasem rzucam hasło: to jest miejsce, w którym warto posiedzieć chociaż dwa – trzy dni, na co oczywiście nasz program nie pozwala. Dotyczy to miejsc wyjątkowych, z odpowiednim klimatem, gdzie w miłej atmosferze można przysiąść przy kieliszku czegoś dobrego i porozmyślać o sprawach mniej lub bardziej poważnych a nawet fundamentalnych, lub miejsce zapewnia dobre warunki aby być bazą wypadową w okolice a jednocześnie miłego spędzenia wieczoru po powrocie. W podtekście mojego przesłania jest „gdy tu znów wrócicie”. Niektórzy wracają. Jednak moje stwierdzenie urosło już do rangi anegdoty.

Miejsca, które tu opisuję są moim subiektywnym wyborem, odpowiadają mi swoim charakterem, klimatem i traktuję je równorzędnie, kolejność prezentacji jest przypadkowa.

- Hinaluq (Xinaliq) – nazwę czytamy jako Hinaliq – wioska w północnym Azerbejdżanie, nieco odizolowana od świata, choć obecnie prowadzi do niej asfaltowa droga. Można by powiedzieć, że jeden z końców świata. Miejscowość liczy około 2000 mieszkańców, znajduje się w rejonie Quba, niedaleko granicy z Dagestanem. Dojechać tam można wynajętym samochodem z Quby lub marszrutką (w zimie droga może być czasowo nieprzejezdna). 

Tu przeczytacie więcej o tej miejscowości: 

http://zewszystkichstron.blogspot.com/2017/07/xinaliq-hinalug.html








    
A gdy dysponujemy jeepem możemy zapuścić się też w boczne drogi: 








Świetne miejsce aby odpocząć od zgiełku, wyjść gdzieś w góry (byle nie w kierunku granicy bo tam trzeba mieć przepustkę) a jeśli dysponujemy jeepem pojeździć trochę po okolicy, zapuścić się w drogi odchodzące od głównej trasy. A wieczorem posiedzieć w ciszy w wiosce położonej na zboczu, kontemplując zastaną rzeczywistość. Nocleg i wyżywienie zapewniają mieszkańcy w bardzo podstawowym zakresie.

- Tuszetia – niewielki region w północno-wschodniej Gruzji na Wielkim Kaukazie, graniczący z Azerbejdżanem, Dagestanem i Czeczenią. Kraina wież mieszkalno – obronnych i pasterzy, dostępna tylko od, mniej więcej drugiej połowy czerwca do października (zależnie od warunków pogodowych). 

Tak wygląda droga do regionu: 

https://www.youtube.com/watch?v=hcDn1mR_rak&t=445s

Do Tuszetii nie ma sensu jechać na mniej niż dwie noce a najlepiej na dłużej. Aby tam dotrzeć trzeba pokonać szutrową drogę wyrąbaną w półce skalnej nad przepaścią i przełęcz Abano położoną na blisko 2900 mnpm. Dojazd tylko jeepem. Za to na miejscu będziecie mogli podziwiać krajobrazy zapierające dech, zwiedzić chociażby Omalo, Dartlo czy Szenako a wieczorem, zanim się zupełnie ściemni, po wyśmienitej kolacji w waszym guesthousie, podelektować się widokami na góry. Czasem tak niewiele trzeba…











Właściwie to wcale mógłbym nie opuszczać tego balkonu ;-) 

- Kolejną taką miejscowością jest dla mnie Uszguli w regionie Swanetia w Gruzji. Choć miejsce już coraz bardziej turystyczne i odwiedzane dość tłumnie, najczęściej jednak przed jednodniowych turystów przyjeżdżających z Mestii, po południu robi się nieco bardziej puste i spokojne. Miejsce także najeżone wieżami mieszkalno – obronnymi, w którym w ładną pogodę podziwiać można pasmo Szchary – najwyższej góry Gruzji, lub po prostu udać się do lodowca u jej podnóża. 











Chyba nigdzie nie widziałem tylu gwiazd co w Uszguli. Sama wioska jest, przynajmniej oficjalnie, najwyżej położoną, stale zamieszkałą miejscowością w Gruzji (2200 – 2300 mnpm). Obecnie duża ilość guesthousów i małych pensjonatów zapewnia solidną ilość miejsc noclegowych.

- Okolice miasta Hermon w Armenii to także ciekawe miejsce, choć nie jedyne w tym kraju. Dysponując jeepem, możemy pozwiedzać okoliczne góry i przełęcze a wieczór spędzić miło w niezłej klasy ośrodku wypoczynkowym, delektując się trunkami, z których słynie Armenia. 









- Kotor – moje ulubione miasto w Czarnogórze jest także znakomitą bazą wypadową a samo w sobie jest bardzo ciekawe. Obowiązkowo trzeba wspiąć się do twierdzy oraz zapuścić się w plątaninę uliczek na starym mieście. W kolejne dni warto zrobić sobie wycieczkę do Tivatu czy Perastu a nawet do Budvy lub popłynąć w rejs wycieczkowym stateczkiem po Zatoce Kotorskiej. Zarówno z twierdzy jak i z łódki widoki będą niezapomniane! 













Przy tym Kotor oferuje wiele miejsc noclegowych na różną kieszeń oraz dużo restauracji do wyboru, w których warto zasiąść wieczorem po całym dniu zwiedzania. Stare miasto ma fantastyczną atmosferę, zaułki, kamienice i cerkwie, bruki a do tego knajpki i restauracje. Do Kotoru zawsze mam ochotę wrócić.

- Udabno – wioska pośrodku niczego, wśród gruzińskich stepów. W latach 80-tych XX wieku komuniści przesiedlili tam Swanów ze Swanetii, miał to być pokazowy pasterski kołchoz. Wyszło jak wyszło ale kilka lat temu Polacy otwarli tam knajpę, później jeszcze bungalowy i hostel. W czym tkwi fenomen? W dobrym jedzeniu ale jak dla mnie także w samym miejscu – bo fajnie jest siedzieć i patrzeć w otaczający nas step, przyłączać się wieczorem do nieznajomych ludzi i rozmawiać z nimi bądź przeciwnie – w samotności kontemplować krajobraz. 





Więcej o tym miejscu przeczytacie tutaj: 

https://zewszystkichstron.blogspot.com/2016/06/po-srodku-niczego.html


- Lwów to moje najukochańsze miasto. Mogę po nim chodzić bez końca, zaglądać w kolejne zaułki i ulice, odwiedzać kolejne miejsca, odpoczywać i iść dalej. Byłem w nim dziesiątki razy i nie mam dość. 



Weekend to stanowczo za krótko na Lwów, nawet jeśli się tam jest już któryś raz! A gdy zgłodniejemy to zasiąść, w której z tysiąca knajp, klasycznie ukraińskiej, tatarskiej a może uzbeckiej… 

https://zewszystkichstron.blogspot.com/2018/12/lwow.html

- Sarajewo – miasto, do którego chce się wracać! Byłem w nim kilka razy i ciągle mam niedosyt, być może dlatego, że ciągle w biegu, w przelocie. Trudna historia, trzy narody, trzy kultury splatające się ze sobą. Katedra katolicka, prawosławna, meczet stojące w bliskiej odległości od siebie. Legendarny tor saneczkowy – pozostałość z Zimowej Olimpiady i spektakularna kolejka linowa. 





Wieczór na starym mieście, w którejś z licznych knajpek z wybornym bałkańskim jedzeniem… Rozmarzyłem się ;-) 

https://zewszystkichstron.blogspot.com/2014/09/tramwajem-przez-sarajewo.html

- Północna Rumunia – region Maramuresz i Bukowina – zdecydowanie warto zostać tam cały tydzień. Unikalna architektura sakralna, strzeliste drewniane kościoły w pierwszym i malowane monastyry w drugim regionie, wspaniałe widoki i przyroda. Celowo nie mówię tu o konkretnym miejscu gdyż oba te regiony w całości zasługują na szczególną uwagę oraz niespieszne zwiedzanie. 








No i koniecznie przejazd leśną kolejką, którego nie udało mi się zaliczyć, dlatego jeszcze tam wrócę! 

https://zewszystkichstron.blogspot.com/2016/08/maramuresz-vs-bukowina.html


- Ostatnim miejscem jakie chcę Wam zaproponować jest ukraińskie Zakarpacie i same Karpaty. Sporo ciekawych miast i miasteczek a przede wszystkim wspaniałe góry! Mimo, że byłem tam już trzy razy nadal chce mi się tam wracać i poznawać te ciekawe miejsca. Od większych miast takich jak Użhorod czy Mukaczewo po przez mniejsze (np. Rachów). Ukraińskie Karpaty nie tak zatłoczone jak nasze to, można by rzec nasze Bieszczady x10 tylko jeszcze nie rozdeptane i nie aż tak często odwiedzane, choć baza noclegowa jest tu całkiem spora a region jest atrakcyjny i w lecie i w zimie. 

https://zewszystkichstron.blogspot.com/2019/10/koleja-przez-ukrainskie-karpaty.html 


https://zewszystkichstron.blogspot.com/2015/07/cakiem-uroczy-ten-uzgorod.html 


Berehowe 

Berehowe 

Rachów

Rachów - dworzec 

Pociągiem przez Karpaty 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz