niedziela, 18 listopada 2018

Wiosenny rozruch, jesienią


Prognozę sprawdzałem starannie i od kilku dni często. Miała być pogoda. I była. Ale jak to mówią początki są trudne. Skoro świt a właściwie jeszcze przed świtem pojechałem do Rytra w Beskidzie Sądeckim bo już od dawna narastała we mnie tęsknota za Beskidami. Za tym żeby się gdzieś ruszyć. Po moich ulubionych górach. Na pierwszy ogień poszła Cyrla bo blisko, łatwo i dobre jedzenie w schronisku. Zostawiłem samochód przy stacji kolejowej i ruszyłem. Już przy pierwszym nieznacznym podejściu poczułem i wręcz usłyszałem jak  moje zastane przez cały rok mięśnie i stawy wręcz wołają: - przestań!!!! I strasznie przeklinają. Po rosyjsku! ;-) 











Pół roku spędzone w Gruzji to praca w dużej mierze w pozycji siedzącej podczas przejazdów w autobusach itd. Z wyjazdów do Dawid Garedża już właściwie zrezygnowaliśmy ze względu na stan drogi a to był jedyny moment aby zażyć trochę ruchu pod górę. Tak więc siedzący tryb życia. W autobusie i przy gruzińskim stole. Albo przy komputerze.
Na szczęście po jednym czy dwóch kilometrach poczułem jak mnie „puszcza” i mój organizm zaczyna normalnie pracować. Doszedłem do schroniska, posiedziałem sobie chwilę na zewnątrz w pięknym słońcu a potem bufet i herbatka, kawka i ciastko ;-)
Musiałem niestety dość szybko wracać do Krakowa bo czekało mnie jeszcze wieczorne spotkanie, choć miałem straszną ochotę po prostu poprosić o pokój w schronisku albo iść do schroniska na Halę Łabowską. Ale może innym razem.
Polecam Wam taki wypad, czy to na jeden dzień czy na dłużej. Odszczurza mi to umysł ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz