Podróżując
po Gruzji już niejednokrotnie przekonałem się, że trzeba uważać co się mówi. I
nie chodzi mi tylko o dużą ilość turystów z Polski. Na swojej drodze spotkałem
inne nacje rozumiejące nasz język.
Stojąc z
turystami w parku przy Suchym Moście w Tbilisi, rozmawiamy o różnych kwestiach
dotyczących Gruzji. Przysłuchuje się nam starszy pan sprzedający obok swoje
malunki. Po chwili pan podchodzi i pyta czy jesteśmy z Polski. Zaczyna się
rozmowa. Pan mówi nieźle po polsku z silnym… czeskim akcentem. Jest Gruzinem,
kilkanaście lat mieszkał w Pradze i często bywał w Warszawie. Porozmawialiśmy
chwilę o sytuacji, o polityce międzynarodowej (pan także dość długo mieszkał w
Moskwie), mając, jak się okazało, zaskakująco zbieżne poglądy na poruszane
kwestie. Rozmowa trwała by jeszcze zapewne długo ale obowiązki wzywały. Na
koniec wymieniliśmy się wizytówkami. Na pewno przejdę się jeszcze w to miejsce
aby jeszcze z panem porozmawiać.
Innym razem
zatrzymaliśmy się w Mcchecie pod restauracją aby kupić znakomite wino na wynos
(przed nami było 200 km do Kutaisi więc trzeba było sobie jakoś umilać drogę).
Stoimy przy vanie na gruzińskich blachach, rozmawiamy, część pali. Podchodzi
facet po 30-tce i słysząc, że mówimy po polsku mówi – przepraszam (chciał
otworzyć bagażnik więc musieliśmy się odsunąć). Myśleliśmy, że Polak ale gość
okazał się Ukraińcem mieszkającym w Niemczech. Co prawda twierdził, że tylko
rozumie po polsku ale jednak nieźle mówił.
Tak więc
uważajcie co i gdzie mówicie bo nigdy nie wiecie kto jeszcze was rozumie.
EDIT:
W biurze Rompetrol, dziś pani też mówiła po polsku ;-)
EDIT:
W biurze Rompetrol, dziś pani też mówiła po polsku ;-)
Warto po prostu być przyzwoitym, wtedy nie ma potrzeba, żeby uważać - czy ktoś nas rozumie czy też nie.
OdpowiedzUsuń