poniedziałek, 21 października 2024

Lipawa

 

Kliknij w zdjęcia aby zobaczyć je w pełnej okazałości 

W języku łotewskim Lepaja to trzecie co do wielkości miasto Łotwy. Dojeżdżam do niego bezpośrednim autobusem z Rygi. Jest też pociąg raz dziennie wieczorem (wrzesień 2024) ale to dla mnie za późno, Rygę już znam i nie chcę tracić dnia, który mogę poświęcić przecież na zwiedzanie jednego z portowych miast Łotwy.

Ulica prowadząca od dworca do centrum, mimo iż przebiega nią także linia tramwajowa wydaje się dość senna ale to sobota. 









Drewniane domy i kamieniczki w różnym stanie, robią fajne, specyficzne, bałtycko – skandynawskie wrażenie. Zostawiam rzeczy w wynajętym niedaleko mieszkaniu, jak się okazuje w takim właśnie stylowym 120-letnim domu i ruszam w miasto, które robi przyjemne, senne wrażenie. Przekraczam most na jednym z kanałów portowych i zbliżam się do ścisłego centrum. 







Nie podążam jednak szlakiem opisywanych w przewodniku i internetach zabytków ale po prostu po swojemu krążę po ulicach. Mijam trzy kościoły, koniecznie zwróćcie też uwagę na budynek miejscowego bazaru. Kolejny raz konstatuję, że jest miło i niespiesznie. 








Dochodzę do plaży – pięknej, szerokiej z twardym, bardzo zbitym piaskiem, po którym wygodnie się chodzi a nawet jeździ zwykłym osobowym samochodem – patrol miejskiej policji. Są dwa czy trzy przyjemne bary i w jednym z nich relaksuję się przy piwku po długim plażowym spacerze. Dziś jeszcze w planie jedynie falochron południowy przy zachodzącym słońcu i można udać się na spoczynek bo to był długi dzień i spałem może trzy godziny. 

















Pierwsze wzmianki o Lipawie pochodzą z 1253 roku. Wchodziła w skład państwa krzyżackiego, później była polskim lennem a za czasów carskich powstał tam port wojenny, dodajmy dość niefortunnie bo zbyt blisko niemieckiej granicy znajdującej się wtedy niedaleko Kłajpedy. Ci sami Rosjanie później nadbrzeżne fortyfikacje wysadzili. W czasach radzieckich port wojenny z zamkniętą strefą, dziś dzielnicą Karosta. W porcie stacjonowały okręty floty bałtyckiej mogące przenosić broń atomową. W niepodległej Łotwie port handlowy ze specjalną strefą ekonomiczną.

Na drugi dzień nie jest już tak ciepło i słonecznie a ja wybieram się właśnie do wspomnianej dzielnicy Karosta. Ponoć nie miała ona kiedyś najlepszej opinii. Dojeżdżam do końcowego przystanku autobusem linii 3. Rozglądam się i nieco zaskoczony dostrzegam między okropnymi sowieckimi blokami piękną zabytkową cerkiew – Prawosławny Sobór Morski św. Mikołaja z 1903 roku. Świątynia jest „fachowo” po sowiecku obudowana blokami mieszkalnymi aby jak najmniej było ją widać. Przypomina mi się historia pewnej cerkwi w Erywaniu. 









Obiekt jest naprawdę imponujący, pełnił rolę garnizonowej cerkwi w czasach carskich dla marynarzy i żołnierzy stacjonujących w tutejszym porcie. Idę w kierunku falochronu północnego mającego długość 1800 metrów, wcześniej podziwiam bar w starym tramwaju. Falochron robi naprawdę imponujące wrażenie. Jest niedziela sporo spacerowiczów i wędkarzy. 










Czas zwiedzić pozostałości dawnej baterii artylerii nadmorskiej, którą sukcesywnie zabiera morze. Gdzie może lepiej brzmieć pytanie czy są bunkry? ;-) Bunkry, plaża i morze ładnie się razem komponują. 


















Wracam do centrum autobusem.

Lipawa, jak i cała Łotwa jest nieco senna (może poza Rygą) ale to moim zdaniem jej zaleta – tak miasta jak i kraju. Oczywiście wiem, że nie każdy to doceni ale nie każdemu też musi się podobać Dubaj ;-) Ja zdecydowanie wolę takie klimaty.

Miasto w letnie dni będzie rajem dla plażowiczów, którzy później nad wieczorem z pewnością znajdą coś na ząb oraz rozrywkę w jednej z restauracji czy klubów. Lipawa jest przyjemnym miastem, w którym ludzie z odpowiednim podejściem miło spędzą czas. 

Więcej zdjęć: