Pierwsze co poczułem wysiadając z samolotu, jeszcze zanim poczułem spaliny z silników, to zapach morza! Poranny samolot z Krakowa do Rygi był punktualnie i podszedł do lądowania właśnie od strony morza, mogłem więc z lotu ptaka zobaczyć i część stolicy Łotwy i pobliską Jurmalę, słynącą ze swoich szerokich plaż.
O krajach bałtyckich zawsze myślałem jako o swoistej jedności, jednym tchem wymieniając Litwę, Łotwę i Estonię, już jednak krótka wizyta w stolicach tylko tych dwóch ostatnich krajów pokazuje różnicę. Kraje te są tak blisko a zawsze odkładałem tą podróż na wieczne nigdy. Teraz widzę, że należało tam pojechać już dawno.
Z lotniska w Rydze dojedziemy do centrum wygodnie autobusem linii 22 z przed samego terminala. W dodatku nie musimy na dzień dobry rozkminiać systemu biletowego czy też biletomatów naszego bałtyckiego sąsiada – za przejazd zapłacimy w prosty sposób kartą u kierowcy. Wysiadam przy samym starym mieście, zaraz po przejechaniu Dźwiny a z widokiem na futurystyczny budynek Biblioteki Narodowej.
Zagłębiam się w jego uliczki zwiedzając ale także poszukując miejsca gdzie mogę zjeść śniadanie. Znalezienie knajpki nie jest trudne, jajecznica z pieczywem, sałatką i kawą kosztuje mnie około 9 euro.
Stolica Łotwy jest idealnym miejscem na kręcenie się i zagłębianie w kolejne uliczki a to z kolei jest moim ulubionym sposobem zwiedzania. Owszem, wyznaczam sobie jakieś cele na nawigacji ale potem dostrzegam coś jeszcze więc także tam idę i w ten sposób mogę zobaczyć więcej bez sztywnego planu, choć robiąc wiele kilometrów ale właśnie tak lubię. Stare miasto w Rydze czyli Vecriga ma wiele do zaoferowania. Zabytkowe centrum jest wpisane na listę UNESCO.
Dom Bractwa Czarnogłowych jest akurat ze strony, od której zaczynam zwiedzanie i robi wrażenie licznymi zdobieniami i fantazyjną konstrukcją.
Kilka kościołów, kręte uliczki, na których znajdziemy niejeden spichlerz pełniący obecnie rolę mieszkalnej kamienicy, do tego liczne knajpki i place i już mamy fajną atmosferę miasta.
Uwagę zwraca oczywiście charakterystyczna obronna budowla – Baszta Prochowa, ostatnia z całego systemu takich wież i murów tworzących niegdyś system obronny miasta.
Koniecznie zajrzyjcie też do Trzech Braci – zespołu trzech sąsiadujących ze sobą kamienic, z których najstarsza z XV wieku jest uznawana za najstarszy budynek mieszkalny w Rydze.
Trzech Braci. Ta nieco cofnięta kamienica jest najstarsza
Ryski zamek pełni obecnie funkcję rezydencji prezydenta, jest także siedzibą muzeum. Wertując historię tego obiektu znajdziemy różne polskie smaczki a na jego bocznych murach tablicę ku czci polskiego oficera.
Zaś od zamku już tylko dwa kroki na spektakularny most Vansu a w jego pobliżu przystań, z której możemy popłynąć w rejs statkiem po Dźwinie.
Ale ją mijam niejako po drodze do innej, nowej atrakcji turystycznej jaką w stolicy naszego bałtyckiego sąsiada stało się otoczenie rosyjskiej ambasady po pełnoskalowej inwazji tej ostatniej na Ukrainę. Baner z Putinem na wprost wejścia krąży po internetach już od dawna.
Mnie zaś w rejonie wspomnianego soboru łapie silna burza, którą udaje mi się przeczekać pod daszkiem jednego z kiosków. Później idę dalej po wspomnianej dzielnicy aby zameldować się w mojej kwaterze ale zawiesza mi się nawigacja przez co znacznie nadrabiam drogi. Nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło – dzięki temu docieram pod monumentalny gmach będący w przeszłości siedzibą KGB, pod który iść pierwotnie nie planowałem.
No i oglądam znacznie więcej dzielnicy, w której mieszkam niż zobaczyłbym normalnie.
Po zameldowaniu i odpoczynku w moim hotelo – apartamencie idę na obiad w fajnym bistro LIDO Vērmanītis, które tak bardzo przypomina wystrojem i organizacją Puzatą Chatę znaną mi z Ukrainy, że nabieram podejrzeń, że to ten sam kapitał. Później moje kroki kieruję na poleconą mi do zobaczenia ulicę Alberta z piękną secesyjną zabudową.
Ukoronowaniem tego, jakże intensywnego dnia jest ogląd budynku Łotewskiej Akademii Nauk, nieco niższej wersji warszawskiego Pałacu Kultury i Nauki – stalinska vysotka jak mawiają rosyjskojęzyczni. Znajduje się ona blisko Centralnego Bazaru, w dzielnicy po drugiej stronie magistrali kolejowej, przy której umiejscowiony jest także, będący obecnie w przebudowie dworzec główny.
Ze wspomnianego dworca jadę na drugi dzień do Jurmały – nadmorskiego kurortu, na początku czerwca bardzo przyjemnego bo jeszcze nie zatłoczonego. Przypuszczam, że w wakacje jest tam masa ludzi. Przyjemny deptak, szeroka plaża, którą zresztą widziałem z samolotu. Przyjemne, często stare domki pośród zieleni. Naprawdę miejsce jest bardzo fajne poza sezonem.
Jadąc tam można wysiąść z pociągu na stacji Majori, ja tak zrobiłem. Od pociągu jest bardzo blisko do deptaku a także na plażę. Również pociągiem wróciłem do Rygi. A że jeszcze jest dość wcześnie to idę na centralny bazar. Stoiska powoli się już zamykają ale udaje mi się jeszcze coś zobaczyć. Część „mięsna” jest ucywilizowana ;-) mięso jest w przeszklonych chłodniach co nie jest wcale takie oczywista na bazarach choćby na Kaukazie. Jest część z barami gdzie można coś przekąsić i wypić piwko, są kiszonki. Klimatyczny bazar, jak to w post-radziecji.
Gorąco polecam wam to miejsce gdy będzie ono pracować na pełnych obrotach.Tak kończy się moja przygoda z Rygą – idealnym miejscem na krótki wypad, choćby na weekend. Zdecydowanie jest ochota na więcej, na eksplorację innych części Łotwy. Myślę, że to bardzo niedoceniany u nas kraj i jest to duży błąd.
Zachęcam do wpisania Rygi na waszą listę.
Więcej zdjęć: