Jednym z
odkryć mojego ostatniego wyjazdu była Kołomyja. To rejonowe miasto w obwodzie
iwano-frankowskim (67 tysięcy mieszkańców), zaskoczyło mnie swoim potencjałem i
urodą! Zupełnie nie wiem dlaczego miałem w głowie, że to jest niewielkie i
niezbyt ciekawe miasto. A to ogromny błąd! Miasto z ładną starą częścią,
kościołami, cerkwiami jest bardzo urokliwe. Sympatyczne małe kamieniczki, plątanina
uliczek tworzą fantastyczny klimat. Kołomyja jest oczywiście dość
prowincjonalnym miastem ale ma swój klimat i naprawdę warto je zwiedzić.
Kwateruję w
hotelu w samym centrum, tuż obok charakterystyczny obiekt z wejściem w
kształcie wielkiego jajka – muzeum pisanki. Nie zwlekając po przyjeździe po południu
wyruszam na miasto. Klimatyczne uliczki starego miasta, ratusz, rynek, naprawdę
ma to swój urok. Biegam po mieście starając się wykorzystać na maxa dość krótki
już, październikowy, na szczęście słoneczny dzień.
Kościół Wniebowstąpienia
przerobiony po wojnie przez komunistów na dom dziecka a przez to nieco
zniekształcony, inne obiekty sakralne w tym katolicki kościół.
Plątam się
uliczkami aby zobaczyć jak najwięcej. Znajduję przypadkiem dużą tablicę
polskiej szkółki sobotniej. Patrząc na historyczną mapę Kołomyja była ostatnim
dużym miastem II RP w tym kierunku. Kawałek dalej była już rumuńska granica –
Czerniowce były już rumuńskie.
Na ostatnich
nogach docieram na polski cmentarz, niestety zamknięty, zresztą robi się już
ciemno.
Kołomyja
zaskoczyła mnie swoim wspaniałym klimatem, tym nieuchwytnym czymś co mają tylko
niektóre miasta i miasteczka. Plątanina uliczek, świątynie, kamienice. Warto
zostać tam przynajmniej na jeden pełny dzień.
Ja
przyjechałem tam pociągiem z Rachowa ale bezproblemowo dojedziemy autobusem lub
marszrutką z Iwano-Frankowska lub z Czerniowców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz