Prawie każdy
kto słyszy „Rumunia” od razu pomyśli sobie o historii hrabiego Drakuli. Jadąc
do Rumunii wielu ludzi pragnie odwiedzić jego zamek w miejscowości Bran,
niedaleko Braszowa. Zameczek i owszem, ładny, położony na wysokiej skale, jest
obecnie jedną z głównych atrakcji Transylwanii. Czy słusznie?
Prawdopodobny
pierwowzór literackiej postaci hrabiego Drakuli czyli hospodar mołdawski Vlad
Tepes zwany Vladem Palownikiem, od tego, że ponoć z lubością nawlekał swoich przeciwników
na pal, podobno lubił także spożywać posiłki wśród jęków torturowanych,
najprawdopodobniej nigdy w tym zamku nie był.
Tak jak wspomniałem, zamek jest
ładnie utrzymany, jest niewielkim fajnym zameczkiem, jednak… odwiedzają go
dzikie tłumy! W sezonie miejscowość Bran przypomina mi nasze Zakopane
skrzyżowane z Międzyzdrojami w szczycie sezonu, czyli jak dla mnie miejsce,
które należy omijać szerokim łukiem. To oczywiście moja indywidualna,
subiektywna ocena – po prostu nie lubię tłumów, pamiętać też należy, że całą
historia związana z Drakulą jest fikcją.
Za to
niewątpliwie poleciłbym Waszej uwadze miasto Braszow, będące perełką, z fajnym
rynkiem i klimatycznymi uliczkami.
W tej okolicy dużo ciekawszym zamkiem jest z
pewnością zamek w Rasnov, po drodze do miasteczka Bran jadąc z Braszowa.
Zaś
tropicielom historii związanej z Vladem Palownikiem polecam miasteczko
Sighishoara, gdzie przyszedł on na świat jako syn Vlada Diabła (urocza
rodzinka, prawda?). Urokliwe miasteczko, po którego klimatycznych uliczkach
można się snuć godzinami, przysiadając od czasu do czasu w jednej z licznych
restauracji. ]
Zaś ruiny prawdziwego zamku pierwowzoru Drakuli znajdziecie przy
trasie transfogaraskiej na wzgórzu, na które trzeba się wspiąć po długich i stromych
schodach.
Myślę, że na
samą Transylwanię trzeba poświęcić tydzień. Naprawdę warto!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz