Na samym „końcu” Czarnogóry, na południu, blisko albańskiej granicy znajduje się to, nieco specyficzne miasto.
Jego historia jest ciekawa i zaczyna się jakoby w V w p n e od założenia osady przez żeglarzy z Kolchidy… Zaraz, zaraz, że co? Znowu Gruzini? ;-) Kolchida, wyprawa po złote runo, argonauci, pamiętacie? Tak, to jakoby ci sami.
Panowali tu i Rzymianie i Bizancjum, w latach 1423-1571 Wenecja a później przez trzysta lat Turcy. W tych czasach wiodącą gałęzią miejscowej gospodarki było… piractwo ;-) Przejmowano statki a ich załogi mordowano lub sprzedawano jako niewolników. Ponoć z tych procederów wyrosło wiele lokalnych fortun.
Ulcinj to miasto w 70% albańskie, wg różnych źródeł liczba jego mieszkańców waha się od 10 do 24 tysięcy mieszkańców. Ta duża różnica wynika, być może z faktu, że zapewne nie wszystkie szacunki uwzględniają uchodźców z Kosowa, którzy napłynęli tu w latach 1998-99 w wyniku prześladowań i wojny.
Miasto jest klimatyczne, różniące się znacznie w swoim charakterze od innych miast Czarnogóry. Na ulicach słychać głównie albański a z minaretów rozlega się nawoływanie muezina.
Będąc w mieście koniecznie należy zapuścić się w jego starą część leżącą na wzgórzu, miejscami może nieco zapuszczoną, jednak ze swoimi wąskimi uliczkami tworzy ona wspaniały klimat. Do tego mamy wspaniały widok na zatokę i pozostałą część miasta.
Jak w całej Czarnogórze w mieście smacznie zjemy w jednej z licznych knajpek i restauracji a później możemy wstąpić do jednego z klubów. Miasto posiada też dwie plaże – małą, potwornie zatłoczoną w sezonie znajdującą się w samym centrum oraz dużą znajdującą się na obrzeżach.
Ulcinj budzi wśród turystów różne odczucia – od zachwytu po niechęć jednak uważam, że trzeba to miasto odwiedzić i wyrobić sobie własny pogląd.