Nieraz
pisałem i mówiłem o czeskim pragmatyzmie. Należy się jednak zastanowić czy nie
powinien on mieć pewnych granic po przekroczeniu których zaczyna być wystawiony
na szwank interes i bezpieczeństwo państwa.
Zwiedzając w
zeszłym roku piękny Ołomuniec potrzebowałem skorzystać z bankomatu aby wypłacić
czeską walutę. Urządzenie to zobaczyłem w uliczce łączącej Dolny Rynek z Górnym.
Już miałem podchodzić gdy nagle zobaczyłem kto jest operatorem tej „ściany
płaczu”. Dostrzegałem mianowicie znajome logo rosyjskiego banku – Sbierbank.
Powiecie – i co w tym strasznego w dobie globalizacji? Właścicielem tej
instytucji finansowej jest centralny bank Rosji, a powiedzmy sobie wprost – w tym
kraju nic nie dzieje się przypadkiem i nic nie dzieje się bez wiedzy
najwyższych czynników. Bank ten może więc bez problemu służyć korupcji
politycznej czy przepływowi nielegalnego finansowania organizacji, partii itd.
Czy dopuszczenie do systemu bankowego instytucji blisko powiązanej z
nieprzyjaznym nam (zachodowi) rządem jest dobrym posunięciem? Warto nadmienić,
że Sbierbank działa w takich „krajach” jak np. Naddniestrze. Służby ukraińskie
podejrzewają go o finansowanie nielegalnych grup zbrojnych w Donbasie i na
Ługańszczyźnie.
Przy okazji zwróciłem
też uwagę na stronę lotniska w Pradze. Ilość połączeń z miastami w Rosji jest
zadziwiająca!
Powiecie, że
jestem rusofobem i że nawet u nas właścicielem marek Żubrówka czy Soplica są
firmy rosyjskie. Zgadza się. Ale kupując flaszkę w sklepie nie udostępniamy
instytucji z, co tu dużo mówić wrogiego państwa, wrażliwych danych a takimi są
dane bankowe.
Myślę, że
nasi południowi sąsiedzi powinni ostrożniej podchodzić do swojego, całkiem
słusznego pragmatyzmu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz