W nocy z 7/8 marca 2023 roku w Tbilisi w rejonie budynku parlamentu przy Al. Rustawelego doszło do poważnych starć protestujących mieszkańców z policją. Powodem było głosowanie przez legislaturę ustawy o „zagranicznych agentach”, podobnej jaka obowiązuje w Rosji. Nakłada ona na media oraz NGO-sy otrzymujące więcej niż 20% budżetu zza granicy, obowiązek aby we wszystkich oficjalnych publikacjach informowały iż są „zagranicznym agentem” oraz szereg możliwości kontrolnych dla instytucji państwowych względem tychże podmiotów. Taka ustawa obowiązuje obecnie w Rosji i dlatego przez protestujących Gruzinów jest nazywana rosyjską.
Przez lata ludzie pytali mnie czy rząd Gruzińskiego Marzenia jest pro-rosyjski. Nie potrafiłem na to jednoznacznie odpowiedzieć. Komuś kto nie zna Gruzji od środka łatwo było stosować takie kalki: partia Saakaszwilego (Zjednoczony Ruch Narodowy) jest pro-zachodnia a Gruzińskie Marzenie Bidziny Iwaniszwilego pro-rosyjskie. Trzeba cofnąć się trochę w głąb najnowszej historii tego kraju aby lepiej to zrozumieć; Saakaszwili wydobył Gruzję ze stanu państwa upadłego jakim była do Rewolucji Róż w 2003 roku i jest to jego niezbywalna zasługa, nadał jej także kurs na zachód. Jednak, zwłaszcza schyłkowy okres jego rządów miał też spory bagaż, nazwijmy to, lekkiego autorytaryzmu – Misza i jego otoczenie nieco „odjechało” i myśleli, że będą rządzić wiecznie. Były prześladowania niezależnych dziennikarzy, było siłowe przejmowanie dobrze prosperujących firm przez ludzi związanych z obozem władzy. Na fali niezadowolenia z takiego stanu rzeczy wyrosło Gruzińskie Marzenie, które wygrało wybory po raz pierwszy w 2012 roku i od tego czasu sprawuje władzę. Twórcą i przywódcą tej partii jest wspomniany wyżej Bidzina Iwaniszwili – oligarcha, który dorobił się majątku prowadząc interesy w Rosji. To już budziło moje zaniepokojenie gdyż w putinowskiej Rosji nie można się dorobić dużego majątku bez dilów z reżimem. Jednak przez wiele lat rządów Gruzińskiego Marzenia władza nadal wykonywała pro-zachodnie gesty i nie ograniczała w sposób znaczący swobód demokratycznych społeczeństwa, przy tym nieco poprawiła także jego sytuację materialną (zwłaszcza sfery budżetowej). Wyraźnie zaczęło się to zmieniać w czasie pandemii gdy na cały 2020 rok właściwie zamknięto granice kraju – a był to rok wyborczy – władza nie była zainteresowana przyjazdem dużej ilości zachodnich dziennikarzy czy obserwatorów. A różne nieprawidłowości przy wyborach występowały już wcześniej. Nie żeby za czasów Saakaszwilego wszystko było super demokratycznie ale jednak sam Misza oddał władzę w sposób cywilizowany, co nie było standardem w post-radziecji. Później zaczęła się masowa agresja Rosji na Ukrainę i niejednoznaczne stanowisko rządu gruzińskiego, utrudnianie wyjazdu potencjalnym ochotnikom jadącym bronić Ukrainy (Gruzinów po stronie ukraińskiej walczy duża ilość, mają tam oddzielny legion) a teraz mamy ustawę żywcem jak z Rosji. Wygląda to na moment kiedy maski opadły i rząd GM nie ma zamiaru już udawać demokratycznego kursu. W Tbilisi wczoraj w nocy doszło do dużych manifestacji i starć z policją jednak trzeba pamiętać, że Tbilisi to nie cała Gruzja a partia Bidziny ma nadal dość wysokie poparcie. Popiera ją także bardzo konserwatywna gruzińska cerkiew, która w pro-zachodnim kierunku kraju upatruje zagrożenia dla swojej pozycji i „wartości”, zbytniego wpływu „gejropy” – skądinąd nazewnictwo żywcem przeniesione z Rosji.
Jestem związany z Gruzją od 2008 roku i obecnie przykro jest patrzeć gdy dryfuje ona w złym kierunku…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz