poniedziałek, 19 listopada 2018

Film Donbas


W tym filmie właściwie nie ma fikcji. To wszystko wydarzyło się naprawdę. Nawet jeśli nie dosłownie to co zostało pokazane w obrazie, to w ten czy inny sposób wydarzyło się na tej wojnie i na ziemiach okupowanych. Na wojnie coraz bardziej zapomnianej przez świat, która toczy się już 4,5 roku.
Nic mnie właściwie nie zaskoczyło. Bo to wszystko widzę na co dzień przeglądając newsy z Ukrainy, ze strefy ATO.
Nie ma sensu więcej pisać. Zobaczcie film „Donbas”.


https://www.youtube.com/watch?v=C1docS44f58


niedziela, 18 listopada 2018

Wiosenny rozruch, jesienią


Prognozę sprawdzałem starannie i od kilku dni często. Miała być pogoda. I była. Ale jak to mówią początki są trudne. Skoro świt a właściwie jeszcze przed świtem pojechałem do Rytra w Beskidzie Sądeckim bo już od dawna narastała we mnie tęsknota za Beskidami. Za tym żeby się gdzieś ruszyć. Po moich ulubionych górach. Na pierwszy ogień poszła Cyrla bo blisko, łatwo i dobre jedzenie w schronisku. Zostawiłem samochód przy stacji kolejowej i ruszyłem. Już przy pierwszym nieznacznym podejściu poczułem i wręcz usłyszałem jak  moje zastane przez cały rok mięśnie i stawy wręcz wołają: - przestań!!!! I strasznie przeklinają. Po rosyjsku! ;-) 











Pół roku spędzone w Gruzji to praca w dużej mierze w pozycji siedzącej podczas przejazdów w autobusach itd. Z wyjazdów do Dawid Garedża już właściwie zrezygnowaliśmy ze względu na stan drogi a to był jedyny moment aby zażyć trochę ruchu pod górę. Tak więc siedzący tryb życia. W autobusie i przy gruzińskim stole. Albo przy komputerze.
Na szczęście po jednym czy dwóch kilometrach poczułem jak mnie „puszcza” i mój organizm zaczyna normalnie pracować. Doszedłem do schroniska, posiedziałem sobie chwilę na zewnątrz w pięknym słońcu a potem bufet i herbatka, kawka i ciastko ;-)
Musiałem niestety dość szybko wracać do Krakowa bo czekało mnie jeszcze wieczorne spotkanie, choć miałem straszną ochotę po prostu poprosić o pokój w schronisku albo iść do schroniska na Halę Łabowską. Ale może innym razem.
Polecam Wam taki wypad, czy to na jeden dzień czy na dłużej. Odszczurza mi to umysł ;-)

środa, 14 listopada 2018

Kamerdyner


I co tu napisać? Tak rzadko bywałem na tamtych terenach że aż wstyd. Prawie wcale. Film, na pewno jeden z lepszych tegorocznych, opowiada na przestrzeni lat i na tle wydarzeń historycznych o czasami trudnych relacjach na Kaszubach. O antagonizmach, obawach, niesprawiedliwości.
Film jednak dobry a rola Janusza Gajosa jest fantastyczna! 
Fabijański ze swoją specyficzną wymową pasowałby raczej do roli Franca Maułera w „Psach” ale nie razi to aż tak bardzo.
Zobaczymy więc Kaszubską wieś od początku XX stulecia do 1945 roku. Kaszubską wieś i niemiecki dwór na niej. I wszystko co się w tym dworze dzieje. 
Na koniec zaś usłyszymy Korteza, co jak dla mnie tylko na plus dla całości.

Film jest taką trochę opowieścią o pograniczu i o ludziach tego pogranicza. I o ich historii, którą nadal słabo znamy. Dlatego warto go zobaczyć. 
PS
Zastanowiła mnie tylko tak duża ilość spółek skarbu państwa wśród sponsorów, ale może się czepiam…

poniedziałek, 12 listopada 2018

Kler


Wróciłem wreszcie do kraju więc czas nadrabiać zaległości. Zwłaszcza te kulturalne.
Wreszcie mogłem pójść na „Kler” Wojciecha Smarzowskiego. Zaczyna się niczym „Drogówka” albo „Psy” – pijaństwem. Ale pijaństwo to tylko wierzchołek góry lodowej, która odsłania się wraz z każdą minutą filmu. Korupcja pod różnymi postaciami, układy, układziki, podsrywanie i załatwianie własnych interesów pod pozorem dobroczynności. Taka patologiczna korporacja. Do tego, zgrabnie pokazany, bez epatowania przemocą, problem pedofilii i kościele.
Szukający taniej sensacji nie znajdą w filmie brutalnych scen. Zobaczą za to uwikłanie sprawców w swoją, często tragiczną przeszłość.
Zawsze gdy Smarzowski robi nowy film to jest o nim głośno i ludzie idą do kin. Tu jednak zadziałało co innego – sukces kasowy filmu jest zasługą samego kościoła i obecnej władzy. Gdyby nie szum jaki zrobili protestując przeciw temu obrazowi, zapewne nawet połowa z osób, które poszły na niego do kina nie zwróciłaby na ten film uwagi. Nadgorliwość zawsze była gorsza od faszyzmu (bez skojarzeń albo właśnie ze skojarzeniami…). 


PS
Taki sam szum pamiętam w latach 90-tych gdy wchodził film „Ksiądz” o funkcjonariuszu kościoła, który był gejem. Też widownie napędziły protesty kleru a na salach kinowych byli nawet ochroniarze ;-)


czwartek, 1 listopada 2018

Stoi na stacji lokomotywa


Na stacji w Bordżomi, dodajmy. W zasadzie jestem laikiem jeśli chodzi o koleje, choć bardzo lubię jeździć pociągami. Jednak w Gruzji nie za wiele jest okazji do tego. Poza fantastycznym pociągiem Tbilisi – Batumi, stan kolei przedstawia się nader skromnie. We wschodnim regionie – Kachetii pociągi nie jeżdżą już wcale. Tym bardziej zainteresował mnie pociąg – tzw. elektriczka stojący na dworcu w Bordżomi. Skład najlepsze lata miał już ewidentnie za sobą, był wypłowiały i odrapany. Ale cały czas, stojąc w pięknej jesiennej scenerii przykuwał moją uwagę. 





Jakie to dziwne, że jeżdżąc już 10 lat do Gruzji nigdy nie jechałem tutejszą elektriczką? Postanowiłem to zmienić i tym razem do Tbilisi wróciłem właśnie tym pociągiem. Bilet za całe dwa lari kupiłem w biletomacie w pojeździe.
Pociąg ruszył, rozwijając prędkość galopującej bryczki, chwilami tylko może trochę szybciej. Dopiero gdy dojechał do centralnej magistrali nabrał prędkości. Do Tbilisi przyjechał o czasie.
Zatrzymywał się na niewielkich stacjach, pasażerowie wsiadali i wysiadali. I często była to ta biedniejsza Gruzja…
Ot nowe transportowe doświadczenie ;-) 
Zwróćcie uwagę na ten zabytkowy rozkład jazdy. Dziś z dworca w Borżomi odjeżdżają dwa pociągi na dobę. Oba do Tbilisi