wtorek, 5 grudnia 2017

Tragifarsa

To co się dziś działo w Kijowie to jest prawdziwa tragifarsa, powiedziałbym że szopka z pogrzebu. SBU próbowało zatrzymać Miszę Saakaszwilego, byłego prezydenta Gruzji, byłego gubernatora obwodu odesskiego oraz byłego… obywatela Ukrainy. 
Wróćmy do końcówki lipca. Siedziałem sobie spokojnie na lotnisku w Katowicach, czekając na odprawę, przeglądałem wiadomości na smartfonie aż tu nagle trach! Prezydent Poroszenko ODEBRAŁ ukraińskie obywatelstwo Michaiłowi Saakaszvili. Ten ostatni wcześniej skonfliktował się z całym rządem oraz otoczeniem prezydenta a w końcu z samym królem czekolady. Mimo wszystko zagranie Petra było poniżej pasa. Samemu prezydentowi Poroszence postaram się poświęcić osobny artykuł, bo to ciekawa i niejednoznaczna postać. Sporo wątpliwości budzą jego powiązania z pewnym mołdawskim oligarchą i interesy jakie z nim robi. Ale to oddzielny temat, który postaram się poruszyć. 
Misza zaś, także kontrowersyjna postać, jest co by nie mówić, bardzo zasłużony dla swojego kraju (Gruzji), które z państwa upadłego w latach 90-tych udało mu się przekształcić się w silnie rozwijający się, w miarę nowoczesny kraj o liberalnej gospodarce i pod względem wielu rozwiązań wyprzedzający nawet Polskę.
Było jednak oczywistością, że z uprawnieniami jedynie gubernatora, Saakaszwili nie rozmontuje korupcyjnego schematu Odessy, portu, urzędu celnego i wszystkiego co się z tym wiąże. Czy sobie zdawał z tego sprawę obejmując urząd gubernatora? Nie wiem ale powinien się tego domyślać. Robił wokół siebie dużo szumu, kreując się na pogromcę korupcji, nie zwojował jednak wiele. Ale zaistniał w świadomości wielu Ukraińców jako ten, który zwalczył korupcję w Gruzji (tą na niskim poziomie faktycznie), oraz ten, który walczy z korupcją toczącą państwo ukraińskie.
Powiedzmy sobie jednak szczerze – Ukraina jest dla Miszy – polityka chorobliwie wręcz ambitnego, ostatnim bastionem, w którym może on zaistnieć na scenie politycznej. W Gruzji jest spalony – poszukiwany listem gończym oraz właściwie bez zaplecza politycznego – jego partia niedawno się rozpadła. Walczy więc o przetrwanie. 
fot. Internet 

Nie bronię jednak Petra Poroszenki i jego ekipy gdyż także mają niejedno na sumieniu. I są to w najlepszym wypadku zaniedbania i zaniechania. Bardziej skłaniałbym się jednak ku stwierdzeniu, że to co się dzieje na Ukrainie to cementowanie dawnego oligarchicznego systemu rządzenia krajem. Nie widzę jakby woli wprowadzania głębokich reform – system podatkowy, służby skarbowe i celne, przepisy dla biznesu – nie widzę zauważalnych radykalnych zmian. A wymieniać można jeszcze długo. System „kryszowania” i przestępczych „schematów” ma się niestety dobrze.
Można by podsumować, że jeden wart drugiego. I było by to może nawet i zabawne, to dzisiejsze zatrzymanie Miszy przez SBU i późniejsze odbicie go przez tłum, gdyby nie było to wszystko tragiczne. 

Ukraina z jej zapóźnieniami wymaga drastycznych reform, co nie jest oczywiście łatwe z prawie pustym budżetem i wojną na karku. I mimo, że Poroszenko może nie jest najlepszym prezydentem to wzniecanie obecnie ludowych buntów przez Saakaszwilego jest rozwiązaniem jeszcze gorszym.