piątek, 30 grudnia 2016

Krótkie podsumowanie roku

Koniec roku to czas na podsumowania. Rok 2016 był dla mnie, podróżniczo całkiem udany. Udało się zrealizować pewne pomysły. Przede wszystkim wiosenny wyjazd na Ukrainę, w którym zaliczyłem piękną Odessę i udało mi się dotrzeć do Mariupola oddalonego zaledwie ok. 10 km od linii frontu. Miałem co prawda w planach także znany letni kurort nam Morzem Azowskim, Berdiansk ale może następnym razem. W pięknym wiosennym słońcu posiedziałem sobie nad plaży na brzegu Morza Azowskiego w Mariupolu. Później był „upojny” powrót pociągiem do Lwowa, „jedyne” 29 godzin. 



Wiosna to przede wszystkim zawodowy pobyt w Gruzji trwający ponad półtora miesiąca, nowe doświadczenia, nowe twarze a także ludzie doskonale mi znani, przyjaciele od wielu lat. 

Mam nadzieję, że znajdzie się kilka dni w tym roku aby posiedzieć w Udabno, patrząc przed siebie, kontemplując zastaną rzeczywistość. 





Ten rok to także nowe odkrycie – Rumunia! Piękny kraj z gościnnymi ludźmi, zabytki, przyroda. Byłem tylko tydzień a to stanowczo za mało, wiele miejsc chciałbym jeszcze zobaczyć, do wielu chciałbym wrócić. Dwa – trzy dni chciałbym posiedzieć kiedyś w Braszowie, który bardzo mi się spodobał, cudne, klimatyczne miasto. 




Nie sposób nie wspomnieć o Bakocie, do której dociera niewielu Polaków. Mi w tym roku się udało dzięki moim ukraińskim przyjaciołom dojechać do tego malowniczego miejsca w obwodzie chmielnickim, ok. 70 km za Kamieńcem Podolskim. 

Czeskie klimaty interesują mnie nie od dziś. Dlatego wycieczka na weekend do Ołomuńca była strzałem w dziesiątkę. Śliczne miasto z licznymi zabytkami i z licznymi knajpami, gdzie przy gulaszu z knedlami i kuflu dobrego piwa można miło spędzić czas a następnie posnuć się klimatycznymi uliczkami. Do Ołomuńca na pewno jeszcze wrócę. 
Wyjazdem wymyślonym dość przypadkiem była listopadowa podróż do Tuzli w Bośni i Hercegowinie. Lot z przesiadką w Einthoven zabierał prawie cały dzień ale warto było aby posnuć się klimatycznymi uliczkami i poczuć klimat Bośni – jednego z moich ulubionych krajów. 
Tak więc rok minął dość intensywnie i ciekawie a w tym tekście opisałem jedynie te co ważniejsze wyjazdy. A przecież były Bieszczady i Beskid Niski, była Słowacja, był Kijów (ukraińscy pogranicznicy przeglądając moje ukraińskie pieczątki w paszporcie zaczynają się na mnie dziwnie patrzyć). Było kino i książki, były różne formy aktywności i zawodowej i podróżniczej.

Oby udało się nie zwalniać tempa ;-) 
Ciśniemy dalej!  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz