Koniec roku
to czas na podsumowania. Rok 2016 był dla mnie, podróżniczo całkiem udany. Udało
się zrealizować pewne pomysły. Przede wszystkim wiosenny wyjazd na Ukrainę, w którym
zaliczyłem piękną Odessę i udało mi się dotrzeć do Mariupola oddalonego zaledwie
ok. 10 km od linii frontu. Miałem co prawda w planach także znany letni kurort
nam Morzem Azowskim, Berdiansk ale może następnym razem. W pięknym wiosennym słońcu
posiedziałem sobie nad plaży na brzegu Morza Azowskiego w Mariupolu. Później
był „upojny” powrót pociągiem do Lwowa, „jedyne” 29 godzin.
Wiosna to
przede wszystkim zawodowy pobyt w Gruzji trwający ponad półtora miesiąca, nowe
doświadczenia, nowe twarze a także ludzie doskonale mi znani, przyjaciele od
wielu lat.
Mam nadzieję, że znajdzie się kilka dni w tym roku aby posiedzieć w
Udabno, patrząc przed siebie, kontemplując zastaną rzeczywistość.
Ten rok to
także nowe odkrycie – Rumunia! Piękny kraj z gościnnymi ludźmi, zabytki,
przyroda. Byłem tylko tydzień a to stanowczo za mało, wiele miejsc chciałbym jeszcze
zobaczyć, do wielu chciałbym wrócić. Dwa – trzy dni chciałbym posiedzieć kiedyś
w Braszowie, który bardzo mi się spodobał, cudne, klimatyczne miasto.
Nie sposób
nie wspomnieć o Bakocie, do której dociera niewielu Polaków. Mi w tym roku się udało
dzięki moim ukraińskim przyjaciołom dojechać do tego malowniczego miejsca w
obwodzie chmielnickim, ok. 70 km za Kamieńcem Podolskim.
Czeskie
klimaty interesują mnie nie od dziś. Dlatego wycieczka na weekend do Ołomuńca
była strzałem w dziesiątkę. Śliczne miasto z licznymi zabytkami i z licznymi
knajpami, gdzie przy gulaszu z knedlami i kuflu dobrego piwa można miło spędzić
czas a następnie posnuć się klimatycznymi uliczkami. Do Ołomuńca na pewno jeszcze
wrócę.
Wyjazdem
wymyślonym dość przypadkiem była listopadowa podróż do Tuzli w Bośni i
Hercegowinie. Lot z przesiadką w Einthoven zabierał prawie cały dzień ale warto
było aby posnuć się klimatycznymi uliczkami i poczuć klimat Bośni – jednego z
moich ulubionych krajów.
Tak więc rok
minął dość intensywnie i ciekawie a w tym tekście opisałem jedynie te co ważniejsze
wyjazdy. A przecież były Bieszczady i Beskid Niski, była Słowacja, był Kijów
(ukraińscy pogranicznicy przeglądając moje ukraińskie pieczątki w paszporcie
zaczynają się na mnie dziwnie patrzyć). Było kino i książki, były różne formy
aktywności i zawodowej i podróżniczej.
Oby udało
się nie zwalniać tempa ;-)
Ciśniemy dalej!