Brakowało mi
nowej, kolejnej książki Wojciecha Jagielskiego dotyczącej „tych” terenów. Bliskich
także dla mnie, znanych mi lepiej lub gorzej. Ostatnio pisał o Afryce a od
jakiegoś czasu straciłem zainteresowanie tym co tam się dzieje – przecież na
wschodzie dzieje się wystarczająco dużo oraz można dużo łatwiej i taniej po
prostu tam pojechać śledząc i inspirując się tymi czy innymi publikacjami. I to
staram się robić. Warto przypomnieć, że Jagielski jest autorem i można
powiedzieć specjalistą od Kaukazu, jego „Wieże z kamienia” o wojnie w Czeczenii
czy rewelacyjne „Dobre miejsce do umierania” o zagmatwanej rzeczywistości życia
i wojen zwłaszcza w latach 90tych XX wieku na terenie Kaukazu Południowego to
lektura obowiązkowa dla każdego kto interesuje się tym obszarem.
„Wszystkie Wojny Lary” to książka, którą czyta
się jednym tchem. Książka ukazuje tytułową Larę, która na przestrzeni lat stara
się różnymi sposobami i w różnych okolicznościach uchronić przed wojną swoich
synów. Najpierw przed wojną w Czeczenii, potem przed biedą i wpływami wahabitów
w Wąwozie Pankisi w Gruzji. Wysyłając ich do Europy nie mogła przypuszczać, że obróci
się to w zupełnie innym, tragicznym kierunku niż tego oczekiwała. Książka to
jej opowieść w rozmowie z polskim dziennikarzem, prowadzona w doskonale znanych
mi miejscach i dotycząca miejsc które widziałem. Pierwszy raz spotykają się w
barze Mcdonalds w centrum Tbilisi, przy al. Rustawelego. To miejsce, w którym
bywałem setki razy (bardziej ulica niż wspomniany bar) Wąwóz Pankisi, w którym
także rozgrywa się opowieść to dolina położona nad rzeką Alazani, niedaleko
miasta Akhmeta, którą zamieszkują gruzińscy Czeczeni. Także miałem okazję tam
być i myślę, że warto temu miejscu poświęcić osobny tekst, co zamierzam uczynić
w najbliższym czasie.
Schematyczna mapa rejonu z główną wioską Duisi
Przez te góry wędrowali uchodźcy z Czeczenii a wraz z nimi bojownicy
Sielski widok - Kaukaz i rzeka Alazani
Nowy, "wahabicki" meczet w Duisi
Czytając tą
książkę oraz kilka innych publikacji w temacie, wertując także książki o
wojnach na Bałkanach nasunęło mi się pewne spostrzeżenie. A mianowicie to, jak
wojna, nawet nie prowadzona na danym terenie potrafi zniszczyć panujące na nim
stosunki międzyludzkie. Na Bałkanach przed wojną żyli obok siebie muzułmanie,
prawosławni i katolicy, często żeniąc się między sobą, przyjaźniąc, odwiedzając
się wzajemnie z okazji przypadających w danej wierze świąt. Wojna przerwała te
relacje a być może na zawsze je zniszczyła. W Wąwozie Pankisi nie było wojny.
Ale napłynęły do niej tysiące uciekinierów z ogarniętej wojną Czeczenii.
Wcześniej tam także żyli obok siebie wyznawcy islamu i prawosławia i też
odwiedzali się z okazji przypadających świąt. Do tego muzułmanie tam
mieszkający wyznawali głównie sufizm – pewien odłam islamu. To zmieniło się po przybyciu
uchodźców a wraz z nimi „misjonarzy” z Arabii Saudyjskiej. Obecnie wśród młodych
przeważa ortodoksyjna wersja islamu, społeczność się podzieliła, starzy chodzą
do starego, sufickiego meczetu a młodzi do „wahabickiego” – wybudowanego błyskawicznie
za pieniądze z nad Zatoki Perskiej. Ale to tytułem dygresji.
Tak więc,
wraz z bohaterami opowieści, podczas kolejnych zakrętów historii podróżujemy
przez wspomniany Wąwóz Pankisi, Grozny, Tbilisi aż do ogarniętej wojną domową
Syrii. Zestawienie miejsc być może trochę zaskakujące ale niestety wielu
młodych Czeczenów wyjechało na tę wojnę. Szerzej o całym zagadnieniu mówi sam
autor w znakomitym wywiadzie:
http://ksiazki.wp.pl/tytul,Bawilismy-sie-zapalkami-w-stogu-siana-a-teraz-krzyczymy-olaboga-wybuchl-pozar-wywiad-z-Wojciechem-Jagielskim,wid,21369,wywiad.html
Zaś książkę
Wam polecam bo jest tego warta.
https://zewszystkichstron.blogspot.com/2015/12/wawoz-pankisi.html?showComment=1451475253664#c5559922580960328354
OdpowiedzUsuńKaukaz i Bałkany w moim odbiorze bywają czasem bliźniaczo sobie bliskie. Być może dlatego po absolutnym oddaniu swojego serca Bałkanom bez trudu znalazłam w nim miejsce także dla Gruzji.
OdpowiedzUsuń