sobota, 11 lipca 2015

Węgrzy i Czesi czyli gulasz z turula z knedlami ;-)

W tym i w zeszłym roku miałem okazję przeczytać dwie ciekawe książki o naszych bliższych i dalszych sąsiadach: Krzysztofa Wargi „Gulasz z Turula” o Węgrzech oraz Mariusza Szczygła „Zróbmy Sobie Raj”, oczywiście o Czechach. W zeszłym roku miałem też okazję pobyć po kilka dni zarówno w Budapeszcie jak i w Pradze. Pobyt w tych miastach nastawiony był jednak głównie na zwiedzanie więc poczyniłem nie za wiele obserwacji socjologiczno – kulturowych, oprę się więc raczej na znawcach tematu – Krzysztof Warga – pół Węgier i Mariusz Szczygieł – znany czechofil. Jaki obraz tych dwóch nacji wyłania się z tych lektur? Zgoła odmienny od siebie ale także od nas – Polaków. Zwłaszcza jeśli chodzi o Czechów.
Najkrócej rzecz ujmując – z książki Szczygła wyłania się obraz totalnie świeckiego społeczeństwa, mającego do siebie bardzo duży dystans oraz poczucie humoru.
Krzysztof Warga, przypominam, w połowie Węgier, kreśli nam natomiast obraz społeczeństwa tkwiącego w rozpamiętywaniu dawnych sukcesów i dawnej potęgi a więc król Korwin i wielkie Węgry. Zresztą poniekąd na tym koniu jedzie obecny premier Madziarów Victor Orban. Przypomnijmy, że w zeszłym roku w najmniej korzystnej dla Ukrainy sytuacji polityczno – militarnej zaczął on wysuwać pod adresem Kijowa żądania autonomii dla Zakarpacia czyli „bohatersko” kopał leżącego. Z książki Wargi wynika, że nadal wielu Węgrów wzdycha za utraconymi ziemiami w Serbii (Wojwodina), Rumunii czy właśnie na Ukrainie, nie mówiąc już o „górnych Węgrach” czyli przynajmniej części dzisiejszej Słowacji. Może jest to przesada i nikt na co dzień o tym nie mówi/myśli, może to trochę tak jak nasze tęsknoty za utraconym Lwowem. Ale taki właśnie, oczywiście subiektywny, obraz Węgier wyniosłem z książki Wargi. Obraz nieco przyciężki jak gulasz z turula ;-) - ptaka, który nigdy w przyrodzie nie istniał ale jakimś cudem jest symbolem Węgier. 

Ot i mityczny Turul 

Zaś Czesi, nadal patrząc subiektywnie, z książki Szczygła jawią się jako dość wyluzowani, praktyczni ludzie, niespecjalnie wierzący i praktykujący i niekoniecznie chcący umierać za swój kraj ale tu już może włączył mi się stereotyp wojaka Szwejka. Jedną z wielu rzeczy jakie przykuły moją uwagę w Pradze był kościół wystawiony na sprzedaż lub zamieniony na hotel. U nas – nie do pomyślenia. Tam – praktyczne podejście. 

Abstrahując od książki Szczygła zastanawiam się tylko jak tacy praktyczni i przede wszystkim wyluzowani Czesi mogli sobie wybrać na prezydenta najpierw Vaclava Klausa a potem wiecznie zapijaczonego sługusa Putina - Zemana? 

Wszystko co napisałem to tylko moje subiektywne odczucia po lekturze dwóch książek, napisanych niewątpliwie przez znawców. Może wyciągnąłem z nich dobre a może złe wnioski. Mam nadzieję, że nimi nikogo nie uraziłem bo nie taki był mój cel.

Pozostaje mi tylko zaprosić Was do lektury aby wyrobić sobie własne zdanie. 

2 komentarze:

  1. Jedna drobna uwaga: ten "kościół" ze zdjęcia z Pragi, w którym znajduje się hotel to dawny przyklasztorny szpital.

    OdpowiedzUsuń