czwartek, 1 stycznia 2015

Niepotrzebne (chwilowo) przewodniki

Natknąłem się w Internecie na zdjęcie Monastyru Uspienskiego koło Bachczysaraju na Krymie. Byłem tam dwukrotnie, od razu przypomniały mi się te wspaniałe widoki. Sięgnąłem, ręką, nie wstając od komputera, do półki z przewodnikami, wyjąłem ten o Krymie, zastanawiając się czy będzie mi jeszcze kiedyś potrzebny? Głęboko wierzę w to, że tak. Krym wróci do Ukrainy. Крим це Україна!

Krym to dla mnie bardzo ważne miejsce, tak naprawdę pierwszy region, w który ponad dziesięć lat temu pojechałem. To był mój i moich przyjaciół, pierwszy wypad na Ukrainę i w ogóle do krajów byłego ZSRR. Gdy człowiek jedzie w nowe miejsce to silniej wszystko zapamiętuje. I bardziej pielęgnuje to w pamięci. Ja tak pielęgnuję pamięć o mojej pierwszej wyprawie na ukraiński Krym. W Bachczysaraju mieszkaliśmy wtedy u pewnej staruszki. Znaleźliśmy ją trochę przypadkiem chodząc po mieście i szukając noclegu. Zaczepiliśmy starszą kobietę pracującą jako portierka w bazie autobusowej. Ona od razu otwarła zeszyt, równie stary jak ona sama i odnalazła w nim numer do swojej znajomej, która przyjmuje turystów. Dogadała sprawę i wytłumaczyła nam jak tam dojść. Kobieta przyjęła nas bardzo ciepło, częstując smażonymi ziemniakami. Mimo, że warunki dalekie były od komfortu, mieszkało się nam u niej znakomicie. Ciepła, serdeczna, typowo „wschodnia” osoba. Gdy teraz patrzę na jej zdjęcia to widzę wyraźnie tatarskie rysy. 




Gdy w 2011 roku ponownie zawitałem na Krym, tym razem lecąc samolotem z Kijowa, wylądowałem na lotnisku Belbek, koło Sewastopola, będącego także bazą wojskową. O lotnisku tym świat usłyszał w 2014 roku dzięki bohaterskiej postawie płk Mamczura i jego żołnierzy podczas aneksji Krymu przez Rosję. Bachczysaraj, do którego również wtedy zawitałem, bardzo się rozwinął przez te lata, przybyło mnóstwo restauracji i miejsc noclegowych. Co się teraz z nimi dzieje? Zapewne świecą pustkami. W drodze do wspomnianego na początku Monastyru Uspienskiego, spotkaliśmy Polaka, żyjącego tam już wiele lat. Co się z nim teraz dzieje? Pamiętam, że wymieniałem mu jeszcze złotówki, które dostał od Polaków na hrywny. Jego imię już niestety uleciało z mojej głowy. 


 Zwiedziliśmy Monastyr Uspienski, wdrapaliśmy się do ruin skalnego miasta Czufut-Kale, gdzie złapała nas burza. Musieliśmy ją przeczekać w jakimś osłoniętym miejscu. Potem elekriczką wróciliśmy do Sewastopola…
Głęboko wierzę w to, że wrócę jeszcze na ukraiński Krym. I, że przeglądany dziś przewodnik będzie jeszcze potrzebny.  

1 komentarz:

  1. też wierzę w to co napisałeś, bo mój chłopak jest szalenie zachwycony Krymem, ale niestety nie zdążyliśmy już tam razem pojechać. mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie to możliwe, bo koniecznie chciałabym tam trafić. a Twoje zdjęcia jeszcze mocniej mnie w tym umocniły. :)
    pozdrawiam.
    http://poprostumadusia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń