Nawet jeśli jest to tylko wyuczony chwyt
marketingowy, to mimo wszystko jest to bardzo miłe gdy po tygodniu znów
zaparkowaliśmy pod przydrożną restauracją na wlotówce do Sarajewa, a kelner poznając
nas a może bardziej samochód na polskich blachach, przywitał nas jak swoich,
wskazując od razu, że ma dla nas dobry stolik. My jednak nie od razu
zasiedliśmy do jedzenia, najpierw poszliśmy się zameldować w hotelu, którego częścią
jest wspomniana restauracja. Hotelik ** częściowo po remoncie, na jedną czy
dwie noce wystarczający. Przy tym obsługa jest bardzo miła i wyraźnie się
stara. Zaś wspomniana restauracja serwuje dobre jedzenie i jest dość przytulnym
miejscem.
http://hotelsuljovic.com/
Reszta ekipy pojechała do Polski, ja zaś zostałem w Sarajewie
jeszcze jeden dzień, wylatywałem potem do pracy na wschód. Byłem w tym mieście
wcześniej już dwukrotnie i w sumie nie miałem zamiaru go ponownie zwiedzać ale
wyszedłem się przejść ulicą, przy której był mój hotel i skojarzyłem, że
wiadukt, który widzę znajduje się nad słynna aleją snajperów. Mimo, że do
centrum było daleko nie miałem już żadnych problemów aby tam dotrzeć tramwajem.
Bilet u motorniczego za 1,80 KM i już przechadzam się po Ferhadji a potem po
zabytkowej dzielnicy muzułmańskiej. W centrum prawie nie znać już śladów wojny,
jednak już kawałek za ścisłym śródmieściem nadal można oglądać postrzelane
domy. Czy Sarajewo odzyska swój dawny multikulturowy charakter? Chyba jednak
nie, ślady przebiegające w ludzkich duszach i w pamięci są zbyt głębokie i
bolesne… Choć może po latach, gdy dorośnie nowe pokolenie będzie na to szansa.
Starsi panowie grający sobie w szachy w niedzielne przedpołudnie w samym sercu Sarajewa. Obok prawosławna cerkiew, niedaleko katolicka katedra a wokół meczety. Taki klimat
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz